Ciemne chmury zbierają się nad największymi firmami Big Tech. Thierry Breton, komisarz ds. rynku wewnętrznego, zaprezentował we wtorek listę sześciu firm, które powinny się mieć na baczności ze względu na ich dominującą pozycję na obszarze Unii Europejskiej. Wszystko to w ramach regulacji o rynkach cyfrowych (DMA), której przepisy te podmioty muszą być gotowe honorować nie później niż od marca 2024 r.
Dyskusja na temat potężnych firm cyfrowych i praktyk godzących w wolną konkurencję oraz prawa konsumenckie nie jest niczym nowym, jeżeli chodzi o Unię Europejską (UE). Trwa od lat. Obawy decydentów budzi m.in. to, że działalność gigantów Big Tech może prowadzić do uzależnienia od usług świadczonych przez jednego dostawcę (np. w postaci utrudnień w zakresie rezygnacji z korzystania z jego usług), czy brak możliwości korzystania przez użytkowników końcowych z wielu platform (ang. multi-homing) przeznaczonych do tego samego celu. To wpływa na m.in. potencjalnie znaczne zmniejszenia wyboru, jakim dysponują użytkownicy.
I właśnie w celu zadbania o właściwe funkcjonowanie wolnego rynku na terenie UE została uchwalona DMA. Regulacja definiuje tzw. strażnika dostępu (ang. gatekeeper), czyli firmę świadczącą podstawowe usługi platformowe. To bardzo obszerne pojęcie, gdyż obejmuje: usługi pośrednictwa internetowego, wyszukiwarki internetowe, internetowe serwisy społecznościowe, usługi platformy udostępniania wideo, usługi łączności interpersonalnej niewykorzystujące numerów, systemy operacyjne, przeglądarki internetowe, wirtualnych asystentów, usługi przetwarzania w chmurze i internetowe usługi reklamowe.
Nie każde jednak z przedsiębiorstw, mimo odpowiedniego profilu biznesowego, zostanie zakwalifikowane jako strażnik dostępu. Chodzi przede wszystkim o te największe, które spełniają pewne warunki brzegowe. Gatekeeper musi wywierać znaczący wpływ na unijny rynek wewnętrzny, świadczyć podstawową usługę platformową będącą ważnym punktem dostępu, za pośrednictwem którego użytkownicy biznesowi docierają do użytkowników końcowych, oraz zajmować ugruntowaną i trwałą pozycję w zakresie prowadzonej przez siebie działalności lub można przewidzieć, że zajmie taką pozycję w niedalekiej przyszłości. To jednak kryteria bardzo ocenne i każdy je może interpretować na swój sposób.
Stąd DMA wprowadziło jeszcze kryteria ilościowe, przy czym mają one charakter domniemania, zatem na wniosek zainteresowanego można je obalić. Istnieją następujące kryteria liczbowe:
– uzyskanie rocznego obrotu na obszarze UE w wysokości co najmniej 7,5 mld euro w każdym z ostatnich trzech lat obrotowych lub posiadanie średniej kapitalizacji rynkowej (o ile akcje spółki są przedmiotem notowań na giełdzie) lub równoważnej rzeczywistej wartości rynkowej (jeżeli podmiot jest prywatny) w wysokości co najmniej 75 mld euro w ostatnim roku obrotowym, a do tego oferowanie usługi platformowej w co najmniej trzech państwach członkowskich,
– świadczenie podstawowej usługi platformowej, z której w ostatnim roku obrotowym skorzystało co najmniej 45 mln aktywnych miesięcznie użytkowników końcowych z siedzibą lub miejscem pobytu w UE oraz docieranie z nią do co najmniej 10 000 aktywnych rocznie użytkowników biznesowych z siedzibą w Unii.
Firmy, które spełniły te kryteria liczbowe mają za zadanie w ciągu dwóch miesięcy powiadomić o tym fakcie Komisję Europejską (KE). Nadanie statusu strażnika dostępu wiąże się z pewnymi konsekwencjami, które naturalnie mają charakter ograniczający. Z grubsza można powiedzieć, że takie podmioty nie mogą przetwarzać – do celów świadczenia internetowych usług reklamowych – danych osobowych użytkowników końcowych, którzy korzystają ze świadczonych przez osoby trzecie usług wykorzystujących podstawowe usługi platformowe strażnika dostępu. Niedozwolone jest również łączenie danych osobowych pochodzących z jednej podstawowej usługi platformowej z danymi osobowymi pochodzącymi z innych podstawowych usług platformowych lub z dowolnych innych usług świadczonych przez strażnika dostępu lub z danymi osobowymi pochodzącymi z usług świadczonych przez osoby trzecie. To tylko garść wybranych najważniejszych przykładów, gdyż tych obowiązków jest o wiele więcej (art. 5-7 DMA) – zainteresowanych pogłębieniem wiedzy na ten temat odsyłam do pełnej treści regulacji w języku polskim, z którą zapoznasz się TUTAJ.
Jeżeli KE nabierze podejrzeń, że dochodzi do naruszeń DMA, to może wszcząć badanie kontrolne. Skrajnym efektem tego postępowania jest nałożenie na strażnika dostępu pokaźnych grzywien. Podstawowa kara nie może przekraczać 10% łącznego światowego obrotu uzyskanego w poprzednim roku obrotowym przez gatekeepera. Na jeszcze większe ryzyko narażają się recydywiści – powinni się oni liczyć, że wymiar bazowej grzywny wzrośnie już do 20% sumarycznego światowego obrotu uzyskanego w poprzednim roku obrotowym przez strażnika dostępu.
Bolesnych środków urząd ma w swoim arsenale znacznie więcej. Bodaj najmocniejszym z nich jest to, że w razie systematycznych naruszeń DMA Komisja może przyjąć dodatkowe środki zaradcze w postaci zobowiązania strażnika dostępu do sprzedaży przedsiębiorstwa lub jego części, albo zakazania mu nabywania dodatkowych usług związanych z systemową niezgodnością.
Pierwsi strażnicy dostępu zidentyfikowani
KE ustaliła ostatnio pierwsze podmioty, które w jej opinii spełniają warunki, żeby uznać ich za strażników dostępu. Ten ruch był dawno wyczekiwany, a wybór firm nie budzi większego zaskoczenia.
„Większy wybór dla konsumentów, mniej przeszkód dla mniejszych konkurentów: DMA otworzy bramy do Internetu. W wyniku dzisiejszego ustalenia w końcu ograniczamy siłę ekonomiczną sześciu strażników dostępu, dając konsumentom większy wybór i tworząc nowe możliwości dla mniejszych innowacyjnych firm technologicznych, na przykład dzięki interoperacyjności, sideloadingowi (proces przesyłu plików między dwoma jednostkami pracującymi, takimi choćby jak komputer osobisty i urządzenie mobilne – przyp. red.), transferowi danych w czasie rzeczywistym i uczciwości. Najwyższy czas, aby Europa z góry ustaliła zasady gry, aby zapewnić uczciwość i otwartość rynków cyfrowych” – powiedział po podjęciu decyzji w sprawie strażników dostępu Thierry Breton, komisarz ds. rynku wewnętrznego UE.
„Akt o rynkach cyfrowych pomoże stworzyć równe szanse dla wszystkich firm konkurujących na europejskim rynku cyfrowym, ponieważ zwiększy kontestowalność i otwartość rynków. Dziś zidentyfikowaliśmy pierwszych sześciu strażników dostępu, którzy muszą przestrzegać nowych zasad określonych przez DMA” – wtórował mu Didier Reynders, komisarz ds. sprawiedliwości Wspólnoty.
Status strażnika dostępu otrzymały Alphabet, Amazon, Apple, ByteDance, Meta i Microsoft. KE przyglądała się jeszcze Samsungowi, ale ostatecznie nie zdecydowała się na przyznanie mu etykiety gatekeepera. Kolejna runda identyfikacji potencjalnych strażników dostępu została wyznaczona na luty 2024 r.
W sumie ciało wykonawcze Wspólnoty określiło 22 podstawowe platformy cyfrowe, które nie później niż od marca 2024 r. powinny prowadzić swoją działalność w zgodzie z DMA, w ramach sześciu strażników dostępu. A to może nie być koniec. KE przyznała, że analizuje jeszcze cztery dodatkowe platformy: Microsoftu (Bing, Edge i Microsoft Advertising) i Apple’a (iMessage), które choć nie spełniają kryteriów liczbowych, to niewykluczone, iż i tak są strażnikami dostępu. DMA pozwala na taką kwalifikację, jeżeli działalność platformy znacząco ogranicza konkurencję i ma wpływ na konsumentów. Wyniki akurat tego badania poznamy maksymalnie w ciągu 5 miesięcy. Komisja wszczęła też badanie rynku w celu dalszej oceny, czy iPadOS Apple’a powinien zostać wyznaczony jako gatekeeper, pomimo nieosiągnięcia progów – ta analiza ma się zakończyć w ciągu maksymalnie 12 miesięcy.
Jednocześnie KE ujawniła, że wprawdzie Gmail, Outlook.com i Samsung Internet Browser spełniają progi określone w DMA dla strażników dostępu, to odstąpiła od takiej kwalifikacji, gdyż uznała, iż firmy przedstawiły wystarczające argumenty, by nie kwalifikować ich do tego miana.
Czy jest się czego bać?
To wszystko zależy z jakiego punktu widzenia. Giganci z Big Tech być może dwa razy się zastanowią, czy ma sens wprowadzanie pewnych rozwiązań na terenie UE. Zapewne warto to czynić (ale w zgodzie z postanowieniami DMA), gdyż jest to, jakby nie było, liczący się na świecie obszar. Z populacją ok. 450 mln ludzi. Z przeciętnym trwaniem życia 84,0 lat w przypadku kobiet i 78,5 lat w przypadku mężczyzn. Z odsetkiem ludzi na poziomie 91%, którzy mają dostęp do Internetu. Wreszcie z PKB w cenach bieżących na poziomie ponad 13 bln euro.
A zatem tak łakomego kąska żadna z firm ponadnarodowych nie odpuści. Zwykle rozwiązania cyfrowe są tworzone tak, aby były wystandaryzowane. Czyli, bez względu, gdzie się ich używa, to najprawdopodobniej będą one takie same na całej kuli ziemskiej. DMA może wymusić na strażnikach dostępu, żeby funkcjonowały na tych samych zasadach wszędzie. Oczywiście, o ile będzie to ekonomicznie uzasadnione.
A o tym, że Big Tech poważnie bierze od uwagę wspólnotową regulację cyfrową przekonuje przypadek Meta Platforms. Spółka przyznała się, że DMA powstrzymała ją przed natychmiastowym uruchomieniem nowej aplikacji Threads w UE, ponieważ obecna wersja produktu wymaga konta na Instagramie do zalogowania się, co nie byłoby dozwolone zgodnie z nowymi przepisami europejskimi.
Wreszcie biczem stymulującym uwzględnianie w swoich poczynaniach przez olbrzymów cyfrowych DMA jest szeroka paleta środków dyscyplinujących, które ma w swoim zanadrzu KE. Mało prawdopodobne, by Komisja sięgała od razu po najbardziej drastyczne grzywny (typu wspomniane powyżej 10% czy 20%).
Może ona sięgać po delikatniejsze narzędzia motywujące do właściwego postępowania – w DMA istnieje np. grzywna w wysokości 1% obrotu ogólnoświatowego za najdrobniejsze przewinienia gatekeeperów. To wszystko powinni uwzględniać przedstawiciele Big Tech, żeby nie podpaść KE, a także nie narazić się na gniew swoich akcjonariuszy, gdyby jednak podpadli. Przykładowo Microsoft miał w roku obrachunkowym 2022 ok. 212 mld dol. sprzedaży. Każdy 1% od niej to jakieś 2 mld dol., co stanowi równowartość ok. 3% zysku netto.
Z punktu widzenia użytkowników platform cyfrowych DMA jest zdecydowanie korzystna pod warunkiem, że UE będzie sprawnie badała potencjalnych strażników i egzekwowała zapisy regulacji. Może doprowadzić do tego, że na terytorium Wspólnoty będą operować firmy najlepsze, dające wybór klientom, a taki jest cel tej inicjatywy legislacyjnej.
„Celem jednolitego rynku cyfrowego jest to, żeby do Europy trafiały najlepsze firmy, a nie tylko te największe” – zgrabnie zrekapitulował tę ideę kiedyś Andreas Schwab, europoseł, który, odpowiadał za prace nad projektem DMA w Parlamencie Europejskim.