Dostrzegamy wpływ zmian klimatycznych na produkcyjność małych elektrowni wodnych. Z pewnością ich funkcjonowanie nie jest już tak przewidywalne jak jeszcze 30 lat temu. Niemniej, po zrealizowaniu programów małej retencji oraz poprawieniu parametrów szybkości spływu wód powierzchniowych, sytuacja małych elektrowni wodnych nie powinna ulec gwałtownemu pogorszeniu – mówi Mariusz Kostrzewa, prezes Zeneris Projekty.
Marek Meissner, ISBiznes.pl (MM): Jak Pańskim zdaniem kształtuje się wielkość rynku „małej” hydroenergetyki w Polsce? Jakby Pan podzielił ten rynek?
Mariusz Kostrzewa, Zeneris Projekty (MK): Mała hydroenergetyka to obecnie rynek niszowy. Wprawdzie pod względem produkcji zielonej energii elektrycznej ta technologia zajmuje w Polsce 3. miejsce – po energetyce wiatrowej i fotowoltaicznej, jednak produkcja na poziomie 1,5% całego wolumenu energii wytworzonej w kraju nie należy do dużych. Jeśli spojrzymy na liczbę działających elektrowni wodnych, to w perspektywie kilku ostatnich lat możemy wręcz mówić o trendzie malejącym. Pomimo tego, że powstają nowe hydroelektrownie, jednocześnie zamykane są już istniejące małe obiekty z powodu problemów z dostosowaniem do aktualnych wymogów prawa wodnego i środowiskowego.
Są też jednak pozytywne wiadomości. W marcu br. rząd przyjął specustawę dotyczącą budowy trzech elektrowni szczytowo-pompowych, które mają jednocześnie pełnić funkcję magazynów energii. Ponadto w planowanych inwestycjach stopni na górnej Odrze i na progu podpierającym stopień wodny we Włocławku mają być też realizowane projekty elektrowni wodnych.
MM: Jaka jest różnica między naszym rynkiem „małej” hydroenergetyki, a rynkami w Europie Środkowej i Zachodniej?
MK: Specyfika małej hydroenergetyki sprawia, że tych rynków nie sposób ze sobą porównywać. Każdy z nich ma inne uwarunkowania lokalizacyjne i biznesowe. Przykładowo we Francji hydroenergetyka to drugie źródło prądu po atomie. Rząd jest skłonny dać zielone światło na dalszy rozwój hydroenergetyki, ale toczy spór z Komisją Europejską o to, kto będzie się tym zajmował – sektor prywatny czy państwowy. Z kolei w Czechach rozwój nowych elektrowni jest obecnie zablokowany, ale już w Rumunii istnieje przestrzeń na rozwijanie małej hydroenergetyki.
Każdy kraj ma swoje specyficzne uwarunkowania hydrologiczne – inne w krajach alpejskich, a inne w państwa typowo nizinnych. W przypadku państw unijnych istnieje jednak jeden wspólny mianownik i zarazem przeszkoda – negatywne stanowisko ekologów, które znacząco ogranicza możliwość budowy nowych obiektów.
MM: Pytanie nieco prowokacyjne: czy wobec postępującego wylesiania, dużego spadku poziomu wód gruntowych, globalnego ocieplenia oraz rozbudowanego i opóźnionego programu „dużej” energetyki, ta mała hydroenergetyka ma sens w takim kraju jak Polska, który za dwie dekady będzie się zmagał z ogromnymi niedoborami nie tylko wody technicznej (przemysłowej), ale i pitnej?
MK: Faktycznie, dostrzegamy wpływ zmian klimatycznych na produkcyjność małych elektrowni wodnych. Z pewnością ich funkcjonowanie nie jest już tak przewidywalne jak jeszcze 30 lat temu. Niemniej, po zrealizowaniu programów małej retencji oraz poprawieniu parametrów szybkości spływu wód powierzchniowych, sytuacja małych elektrowni wodnych nie powinna ulec gwałtownemu pogorszeniu.
Można z całą pewnością powiedzieć, że modernizowanie istniejących małych elektrowni wodnych (MEW) ma sens, podobnie jak budowa mikroelektrowni na istniejących piętrzeniach, bowiem tam na miejscu wykorzystujemy wyprodukowaną energię elektryczną. Dobrym tego przykładem może być nasz projekt dla Przedsiębiorstwa Komunalnego w Siemiatyczach – zrealizowana MEW znajduje się na piętrzeniu zbiornika retencyjnego, a uzyskaną z niej energię elektryczną przedsiębiorstwo wykorzystuje zaledwie 600 metrów dalej – na stacji uzdatniania wody.
W tym roku rząd przyjął Program Zapobiegania Niedoborowi Wody do 2030 roku, w ramach którego ma być sfinansowanych 727 inwestycji. Wśród nich znajdują się 94 zbiorniki retencyjne i 633 obiekty inżynieryjne, w tym budowle piętrzące.
Dzięki programowi ma nastąpić wzrost wielkości retencjonowanej wody i poprawa warunków wodnych w rolnictwie. Efektem programu ma być wzrost retencji wodnej w Polsce z 7,5% (obecnie) do poziomu 15% w 2030 r. Przy niektórych planowanych inwestycjach pojawi się możliwość budowania elektrowni wodnych o małych mocach. Natomiast można założyć poprawę warunków hydrologicznych na istniejących piętrzeniach, które będzie można wykorzystać pod mikrohydroenergetykę.
MM: Jakie widzi pan obecnie bariery w rozwoju małej hydroenergetyki w Polsce? Jakie zmiany musiałyby zajść, żeby program małej hydroenergetyki ruszył?
MK: Aktualnie główne bariery w rozwoju małej hydroenergetyki to przedłużające się procedury administracyjne, sprzeciw ekologów oraz brak wsparcia finansowego udzielanego na preferencyjnych zasadach.
Planowanie nowych elektrowni usprawniłoby przygotowanie przez Wody Polskie lokalizacji, akceptowalnych środowiskowo na istniejących piętrzeniach i ogłoszenie przetargów na takie lokalizacje dla chętnych inwestorów prywatnych. Wymagałoby to jednak poniesienia przez PGW Wody Polskie wstępnych nakładów finansowych na weryfikację takich lokalizacji.
Oczywiście najlepszym rozwiązaniem byłaby specustawa dla małej hydroenergetyki, taka jak wprowadzona w tym roku dla budowy elektrowni szczytowo-pompowych. Ale wydaje się to mało realne z uwagi na stanowisko ekologów i wędkarzy. W tym miejscu warto zauważyć, że realizując inwestycje hydroenergetyczne należy bezwzględnie mieć na uwadze oddziaływanie na środowisko i na tych ciekach, gdzie jest negatywne, a inwestycja pogorszy stan ekologiczny cieku, nie należy takich projektów realizować.
MM: W Prusach Wschodnich jeszcze w latach międzywojennych XX wieku obejmowano małą hydroenergetyką praktycznie każdą większą strugę młyńską. Czy obecnie taka mikrohydroenergetyka ma sens? Czy raczej trzeba by zacząć od poziomu gminy, nie indywidualnego użytkownika?
MK: Obecnie to właśnie mikroenergetyka wykorzystywana na potrzeby małych firm i gmin ma największy sens. Niestety, ze względu na zmiany hydrologiczne oraz urbanistyczne nie da się już odtworzyć tamtych lokalizacji lub takie działanie przestaje być opłacalne.
MM: Czy próbowaliście robić w firmie wyliczenia jak kształtowałaby się inwestycja w małą hydroenergetykę na kilku poziomach: użytkownik indywidualny, gmina, firma MSP, oczywiście dla warunków modelowych, nie rzeczywistych?
MK: Nie wykonywaliśmy takich modeli symulacyjnych, ponieważ każdy projekt hydrotechniczny jest indywidualny – cechuje się inną strukturą kosztów oraz zróżnicowaną szacowaną produkcyjnością. Niemniej, obecnie można założyć, że w przypadku małych obiektów do kilkudziesięciu kilowatów mocy zainstalowanej, opłacalne mogą być tylko te projekty, w których turbinę montuje się na istniejącym piętrzeniu. A więc nie zachodzi konieczność budowania kanału dopływowego, przepławki oraz długiego przyłącza energetycznego. Z pewnością nie jest to więc rozwiązanie dedykowane dla użytkowników indywidualnych.
Dziękuję za rozmowę.
Zeneris Projekty, spółka notowana na rynku NewConnect i dostawca rozwiązań w obszarach fotowoltaiki, hydroenergetyki oraz biogazu, od 15 lat pracuje przy projektowaniu i realizacji projektów z obszaru OZE. Są to głównie obiekty hydroenergetyczne i instalacje fotowoltaiczne. Firma zajmuje się także projektowaniem zabezpieczeń przeciwpowodziowych dla samorządów i obiektów przemysłowych. Klientami firmy są samorządy i przedsiębiorstwa.