Zuranolon szansą dla kobiet z depresją poporodową

W IV kw. komercyjnie zostanie wdrożony zuranolon, który będzie sprzedawany pod marką Zurzuvae. Ten preparat służy do terapii depresji poporodowej, z którą zmaga się wiele kobiet. Jest to pierwszy lek, który podaje się w formie doustnej. W sierpniu zgodę na jego dopuszczenie do obrotu wydała amerykańska FDA. Niewiele to jednak pomogło akcjom Sage Therapeutics, koncernowi, który firmował nowy lek. Nadzorca odrzucił stosowanie preparatu w ciężkiej depresji w wyniku czego cena papierów spółki w ciągu jednego dnia runęła o niemal 54%.

Depresja poporodowa (ang. postpartum depression, w skrócie: PPD) to specyficzna jednostka chorobowa, gdyż w rozumieniu potocznym dotyka wyłącznie kobiet. I to na dość rzadko spotykanym etapie ich życia – ma związek z przyjściem na świat dziecka. Przy czym jest to termin nieco mylący, gdyż literalna jego interpretacja nieuchronnie prowadzi do przyjęcia, że ten rodzaj depresji występuje jedynie po urodzeniu dziecka. Tak jednak nie jest. PPD może pojawić się także w czasie przed jego przyjściem na świat – często dochodzi do tego w ciągu 4 tygodni przed rozwiązaniem ciąży. Z tego powodu Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne w wydaniu piątym Podręcznika Diagnostycznego i Statystycznego Zaburzeń Psychicznych wprowadziło bardziej precyzyjny termin – depresja okołoporodowa (ang. peripartum depression). Szacuje się, że połowa przypadków PPD ma miejsce właśnie w okresie przed rozwiązaniem ciąży – z badaniem na ten temat zapoznasz się TUTAJ.

Powszechnie uważa się, że to przypadłość charakterystyczna dla kobiet. Lecz niektórzy naukowcy sądzą, że dotyka ona również mężczyzn, którzy są partnerami wydających dziecko na świat. Ten pogląd nie jest zbyt popularny (psychiatrzy zwykle kwalifikują tę jednostkę chorobową u mężczyzn jako epizod dużego zaburzenia depresyjnego występujący wkrótce po narodzinach dziecka), a do tego PPD w wydaniu płci męskiej nie jest dobrze rozpoznana, stąd w tej analizie będzie mowa o tym schorzeniu wyłącznie w odniesieniu do kobiet – z badaniem, jak wygląda PPD w przypadku mężczyzn zapoznasz się TUTAJ.

Jest to choroba tajemnicza. Do tej pory ludzkości nie udało się jednoznacznie ustalić przyczyn, z powodu których może pojawić się PPD. Hipotez jest wiele. Najczęściej uważa się, że depresja poporodowa ma związek ze zmianami hormonalnymi i fizycznymi w organizmie kobiecym. Liczy się ponadto historia występowania różnych odmian depresji w życiu osobistym i rodzinnym, a także stres towarzyszący opiece nad niemowlęciem. Czynników ryzyka, które sprzyjają rozwojowi PPD jest mnóstwo. Można je podzielić z grubsza na te, które są pochodzenia biologicznego i psychospołecznego. Niekorzystny wpływ na dobrostan matki ma m.in. podawanie leków wywołujących poród (syntetyczna oksytocyna), czynniki genetyczne, choroby neuroendokrynne i zapalne (zespół jelita drażliwego i fibromialgia), a także palenie papierosów. To przykłady czynników biologicznych. Istnieje jednak jeszcze o wiele szersza grupa czynników psychospołecznych. Zalicza się do nich m.in. występowanie w przeszłości depresji lub stanów lękowych, co najmniej umiarkowane objawy napięcia przedmiesiączkowego, stresujące zdarzenia podczas ciąży (np. wypadki lub kolizje komunikacyjne), przypadki traum różnych wariantów, epizody wykorzystywania na tle seksualnym, karmienie mlekiem syntetycznym zamiast piersią matczyną, obniżoną samoocenę, brak odpowiedniego wsparcia emocjonalnego ze strony partnera, zajście w ciążę niechcianą, a także niski status społeczno-ekonomiczny. Ten ostatni aspekt zdaje się dość istotny – ryzyko zapadnięcia na PPD maleje wraz ze wzrostem rozporządzalnych dochodów. Uderza to szczególnie w kobiety, które są samotnymi matkami. Niektóre badania łączą rasę matki z częstością występowania PPD. Szacuje się, że 25% matek pochodzenia afroamerykańskiego cierpi na depresję poporodową, podczas gdy na świecie średnia wynosi „niskie” kilkanaście procent (mniej więcej jedną na osiem kobiet dotyka PPD). Liczy się dodatkowo orientacja seksualna. Matki ukierunkowane lesbijsko i biseksualnie były w mniej korzystnym położeniu ze względu na to, że miały znacząco wyższe wyniki w Edynburskiej Skali Depresji Poporodowej – opracowanie na temat tego zagadnienia przeczytasz TUTAJ.

Breksanolon nowością terapeutyczną w PPD

W marcu 2019 r. FDA zatwierdziła breksanolon, który jest lekiem będącym syntetyczną formą hormonu allopregnanolonu, pochodnej progesteronu, wynalezionym przez Sage Therapeutics (ticker: SAGE) – z komunikatem nadzorcy w tej sprawie zapoznasz się TUTAJ.

Jest to pierwszy preparat na świecie dokładnie ukierunkowany na terapię PPD. Do tego momentu leczenie opierało się głównie na psychoterapii interpersonalnej, terapii poznawczo-behawioralnej i psychodynamicznej, czasami w połączeniu z selektywnymi inhibitorami wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI), których zastosowanie jest dość wszechstronne.

Breksanolon sprzedawany pod marką Zulresso wymaga hospitalizacji, gdyż jest podawany w formie wlewu dożylnego, który musi nieprzerwanie trwać przez 60 godzin. Pacjentki w tym czasie muszą być monitorowane pod kątem nadmiernej sedacji i utraty przytomności. Tak długi okres hospitalizacji może być kłopotliwy dla matek wychowujących dzieci z powodu braku opieki nad nimi i zakłócać ewentualne obowiązki zawodowe. Generuje również poważne koszty opieki szpitalnej. „Jeżeli stan pacjentki na to pozwala, należy unikać leczenia farmakologicznego. Jeśli jest konieczne, lekami pierwszego wyboru są SSRI. W razie przeciwwskazań do ich stosowania można rozważyć użycie leków TCA (trójcykliczne leki przeciwdepresyjne – przyp. red.), a w przypadkach najcięższych i opornych na leczenie – zastosowanie elektrowstrząsów bądź neurosterydu oddziałującego na przewodnictwo GABA-ergiczne OUN – allopregnanolonu (jako lek allopregnanolon jest określany jako breksanolon)” – napisali na łamach Farmakoterapii w Psychiatrii i Neurologii w lipcu br. naukowcy i klinicyści z Białegostoku (tekst znajdziesz TUTAJ.

„Naszym zdaniem breksanolon nie wyprze SSRI, ze względu na długi czas podawania wlewów w warunkach szpitalnych i wskazanie do stosowania wyłącznie po porodzie, a nie w trakcie ciąży” – ocenili.

Zulresso jest stosowane w leczeniu od paru lat i trudno się oprzeć wrażeniu, że sprzedaż preparatu nie charakteryzuje wysoka dynamika. Sage Theraputics szacuje, że powinien być wykorzystywany w najcięższych przypadkach PPD – zdaniem koncernu stanowią one 20-30% przypadków depresji poporodowej. Kilka milionów dolarów sprzedaży rocznej, jakie koncern generuje z Zulresso, to chyba więcej niż skromny urobek.

Źródło: opracowanie własne na podstawie Sage Therapeutics

Jeszcze lepsze widoki dla zuranolonu

Być może sierpień przyniósł prawdziwy przełom w terapii PPD. FDA dopuściła wówczas do obrotu modyfikację breksanolonu – zuranolon, który trafi do sprzedaży pod nazwą handlową Zurzuvae, najprawdopodobniej z początkiem IV kw. 2023 r. To nie jest nowy preparat, gdyż tak naprawdę jest to breksanolon, ale ze zmienioną formą podania. Nie ma mowy w jego przypadku o nastręczającej kłopoty formie wlewu – zuranolon ma postać kapsułki (20, 25, 30 mg), co oznacza, że może być przyjmowany poza placówkami szpitalnymi. Jest on aplikowany raz dziennie, zazwyczaj w dawce 50 mg, wieczorową porą w połączeniu z tłustym pożywieniem, żeby zwiększyć wchłanianie leku – cykl terapeutyczny trwa 2 tygodnie. W badaniach klinicznych osiągnięto pierwszorzędowy punkt końcowy, czyli znaczące obniżenie całkowitego wyniku w skali depresji Hamiltona w piętnastym dniu w porównaniu z podawaniem placebo. Najnowsze badanie, w którym stosowano dawkę 50 mg, spełniło również wszystkie kluczowe drugorzędowe punkty końcowe, ze znacznym zmniejszeniem objawów depresji, które zaobserwowano już w trzecim dniu aplikowania leku i utrzymywało się do końca badania w 45-tym dniu (miesiąc po zakończeniu przez uczestników fazy III, która trwała 14 dni) – jaka jest różnica między pierwszorzędowymi a drugorzędowymi punktami końcowymi dowiesz się TUTAJ. Jak wyglądały szczegółowe wyniki badań klinicznych zuranolonu dowiesz się TUTAJ.

Jednocześnie preparat został oznaczony tzw. black-box warning, czyli najostrzejszym możliwym ostrzeżeniem na temat skutków ubocznych, jakie może zostać nałożone na dopuszczony do obrotu lek – czym jest „czarna skrzynka” przekonasz się TUTAJ.

Stało się tak, gdyż Zurzuvae może upośledzać zdolności kognitywne. Pacjenci mogą nie być świadomi, że dotyczy ich upośledzenie, dlatego nie powinni prowadzić pojazdów czy obsługiwać ciężkich maszyn w ciągu 12 godzin od przyjęcia preparatu. I to jest pewna niedogodność, która wymaga odpowiedniej sprawności logistycznej pacjentki. Może się bowiem zdarzyć, że przed upływem 12 godzin musiałaby ona wsiąść za kółko. To niejedyne efekty niepożądane. Zuranolon może powodować też senność, zawroty głowy i dezorientację. Ponadto do działań ubocznych należą też m.in. biegunka, zmęczenie i infekcje dróg moczowych. W przypadku osób poniżej 25. roku życia może zwiększać ryzyko myśli samobójczych lub przyczyniać się do prób samobójczych. Koszty terapii, póki co, nie są znane. Można jedynie w celach orientacyjnych podpierać się kosztami leczenia za pomocą Zulresso. 60-godzinny wlew tego preparatu to wydatek rzędu 34 tys. dol. Ze względu na wygodę stosowania Zurzuvae prawdopodobnie będzie podlegał on refundacji, choćby z tego powodu, że to jedyny taki preparat w skali globalnej, ale szczegółów w tej sprawie brak. Dzięki niemu możliwe będzie w wielu przypadkach uniknięcie wielu tragedii ludzkich, które mogą w skrajnym przypadku prowadzić do prób samobójczych matki lub nawet uśmiercenia dziecka – więcej o objawach PPD przeczytasz w serwisie prowadzonym przez nasz resort zdrowia TUTAJ.

Wydawałoby się, że przed Sage Therapeutics świetlana przyszłość w kontekście sierpniowej decyzji FDA. Niekoniecznie tak jest, o czym świadczy reakcja inwestorów giełdowych. Wraz z przeznaczeniem zuranolonu do terapii PPD, spółka próbowała bezskutecznie przekonać nadzorcę, że preparat może stanowić z powodzeniem panaceum wykorzystywane w leczeniu ciężkiej depresji. FDA odmówiła jednak dopuszczenia preparatu na to wskazanie. Na wykresie akcji SAGE na początku sierpnia ukształtowała się przepiękna formacja wodospadu, a cena papierów straciła w ciągu jednej sesji blisko 54%. Takie bywają właśnie uroki inwestowania w sektorze life sciences.

Źródło: TradingView