Ikona amerykańskiego przemysłu do przejęcia

United States Steel, czyli US Steel, odrzucił propozycje wykupu za 7,3 mld dolarów złożoną przez firmę z tej same branży – spółkę Cleveland-Cliffs. Ale ten oferent chce podwyższyć swoja ofertę, bo za drzwiami czeka drugi – Esmark z propozycją w wysokości 7,8 mld dolarów. Przejęcie przez Cleveland-Cliffs mogłoby stworzyć w USA prawdziwy stalowy monopol.

W USA mówi się, że US Steel to taki sam symbol Ameryki jak Coca-Cola. W dodatku zbudował większą jej część – od budynku Organizacji Narodów Zjednoczonych w Nowym Jorku po Superdome w Nowym Orleanie. Tymczasem 122-letni producent stali nie broni się przed przejęciem. Nikt nie mówi o „patriotyzmie gospodarczym”, a inwestorzy, którzy już na początku drugiego tygodnia wywindowali akcje w firmy na poziom o 30% wyższy niż w lipcu br. po prostu mają nadzieję, że oferty na amerykańską spółkę będą wyższe.

Cleveland-Cliffs poza oczywistymi korzyściami dla siebie, kusi zarząd firmy komunikatami, że po „fuzji” z US Steel połączona firma nie dość, że pozostałaby amerykańska, to jeszcze znalazłaby się wśród 10 największych producentów stali na świecie i jednym z czterech największych poza Chinami. A te obecnie dominują w światowej produkcji stali. Według dyrektora generalnego Cleveland-Cliffs, Lourenco Goncalvesa, takie połączenie dwóch producentów z USA stworzy „tańszego, bardziej innowacyjnego i silniejszego krajowego dostawcę dla naszych klientów”. Firma nadal gotowa jest do rozmów z US Steel i prawdopodobnie podwyższy swoją ofertę przejęcia.

Cleveland-Cliffs to przy tym największy producent stali walcowanej płaskiej i żelaza w Ameryce Północnej, a jeśli połączyłby się z US Steel, to nie miałby praktycznie w USA rywali – branża stalowa po kryzysie subprime, który dotknął budownictwo i trafił w nią rykoszetem, przeżyła falę konsolidacji, która pochłonęła mniejszych wytwórców oraz konglomeraty. Według analityków Citi taka połączona firma zyskałaby kontrolę nad około 50% krajowego rynku stali płaskiej i 100% produkcji wielkopiecowej. W dodatku odbierałaby ona 100% rudy żelaza wydobywanej w USA i miała niemal monopol na blachę samochodową.

I tu zapala się czerwona lampka z napisem „antytrustowa ustawa Shermana”. Ustawa ta, pochodząca jeszcze z 1890 roku jest ostatnio często wykorzystywana przez amerykańskie organy antymonopolowe, które za administracji Bidena uważnie kontrolują wszystkie przejęcia i fuzje i kilka już zablokowały. Wspomogą ją w tym producenci samochodów i inni wielcy nabywcy stali, dla których taki monopol byłby koszmarem. I bez tego stal i jej stopy uznawane są bowiem za bardzo drogie.

Rosnące ceny paliw pomogły tej branży i wspierały konsolidację jaka w niej pod wpływem kryzysu subprime nastąpiła. Przed samą pandemią ceny stali mocno wzrosły. W lecie 2021 roku wyniosły już 2000 dolarów za tonę stali konstrukcyjnej, czyli czterokrotnie więcej niż w końcu 2019 roku. Był to efekt zatorów zwłaszcza logistycznych po samej pandemii.

Rynek bardzo pomógł obu podmiotom występującym teraz w ewentualnym przejęciu. Zanim jeszcze stal zdrożała w 2019 roku Cleveland Cliffs nabył AK Steel, nie płacąc wcale dużo. W 2020 roku wskutek pandemii kupił ArcelorMittal USA za 1,4 mld dolarów. Za to US Steel, kiedy jeszcze myślał o wyjściu na prostą w 2021 roku, kupił Big River Steel.

Obecnie ceny wróciły do poziomu 800 dolarów za tonę metryczną, bo ruszyły łańcuchy dostaw, ale to i tak według analityków giełdowych LME przewidywany górny pułap cen stali konstrukcyjnych w ostatnim sześcioleciu. Odbicie gospodarcze po pandemii zwłaszcza w USA pomaga z kolei w utrzymaniu wysokich cen stali walcowanej na płasko.

Stal taka była też swoistym symbolem USA kiedy U.S. Steel, jak brzmiał pierwszy jej skrót, została założona w 1901 roku przez J.P. Morgana, Andrew Carnegie i kilku innych inwestorów. Wtedy amerykański przemysł stalowy dominował na świecie. Przyczynił się mocno do zwycięstwa w I Wojnie Światowej, gdzie dziesiątki milionów ton wspomogło Ententę, przetrwał Wielki Kryzys i potem znowu wspomógł w II Wojnie, tym razem nie tylko stalą i stopami stalowymi na broń dla sprzymierzonych, ale dostawami nawet do ZSRR. Setki milionów ton stali zostało przerobionych na samoloty, statki, czołgi i inny sprzęt wojskowy.

Wielki cios tej branży zadały w latach 70. i na przełomie lat 70 i 80. kryzys energetyczny i długa recesja. U.S. Steel stała się konglomeratem spółek i musiała ograniczyć produkcję. Na rynku pojawiły się firmy z Południowej Korei i z tanią choć nie najlepszą stalą Chińczycy. Ceny spadły. W 2001 roku firma po reorganizacji wydzieliła swoją działalność energetyczną, która przekształciła się w Marathon Oil Corp.

Obecnie nawet firmy południowokoreańskie muszą uznać wyższość Chin, które zdominowały światową produkcję stali. Według World Steel Association na prawie 2 mld ton stali rocznie produkowanej na całym świecie około 54% pochodzi z Chin. Państwowa chińska Baowu Group z siedzibą w Szanghaju wyprodukowała w 2021 roku prawie 120 milionów ton metrycznych stali, podczas kiedy według World Steel Association zsumowana razem produkcja Cleveland-Cliffs i US Steel wyniosłaby nieco ponad 33 mld ton metrycznych. Nawet jeśli nowa firma byłaby prawie monopolem na amerykańskim rynku to i tak znalazłaby się na dole pierwszej dziesiątki światowych producentów. Całe amerykańskie hutnictwo obecnie plasuje się na 4. miejscu za Chinami, Indiami i Japonią.

Być może jednak nie jest to wcale tak źle. Analitycy z austriackiej firmy analitycznej rynku stali i metali SMR stwierdzili, że w USA zużycie stali jest po prostu optymalizowane i nawet większa produkcja nie przełoży się na więcej zastosowań. Po prostu USA nie zużywa już tyle stali co jeszcze 20 lat temu i jest to wpływ nowoczesnych technologii. Ich zdaniem popyt jest, ale na stopy stalowe, stale specjalistyczne i stopy metaliczne. A producentów tego typu stali i stopów nie ma zbyt wielu więc mimo niskiej produkcji liczbowo Amerykanie mogą nadal dominować.