Analiza ISBiznes.pl: Czy zakaz importu LPG z Rosji doprowadzi do niedoborów autogazu?

SEG 2025

Gaz płynny LPG to w zasadzie ostatnie paliwo kopalne, które nadal masowo sprowadzane jest do Polski z Rosji, a dyskusje o wprowadzeniu embarga na rosyjski import na poziomie unijnym rozbijają się o logistyczne możliwości zastąpienia dostaw tego surowca z innych kierunków. Czy rzeczywiście taki zakaz doprowadziłby do tego, że setki tysięcy właścicieli samochodów zasilanych LPG musiałyby przerzucić się z powrotem na droższą benzynę?

Jak wynika z danych Polskiej Organizacji Gazu Płynnego (POGP), w 2022 roku zużycie LPG w Polsce wyniosło niespełna 2,5 mln ton i było nieznacznie wyższe niż rok wcześniej. Z tego 81,8% pochodziło z importu i ta wielkość od lat pozostaje na zbliżonym poziomie, bo krajowe zdolności produkcyjne, nie licząc LPG wykorzystywanego w procesach technologicznych rafinerii, sięgają około 500 tys. ton i ich zwiększenie raczej nie wchodzi w grę. W ostatnim roku Rosja wciąż pozostawała największym eksporterem tego surowca do Polski – dostawy z tego kierunku stanowiły 47,1% całości wolumenu importu, czyli 1,16 mln ton. To i tak znacznie mniej niż jeszcze kilka lat temu. Dla porównania w 2021 r. z Rosji sprowadziliśmy 1,26 mln ton LPG (58,2% całości importu), w 2020 r. – 1,33 mln ton (65,2%), a w przedpandemicznym roku 2019 – aż 1,72 mln ton (73,5% importu). W ciągu ostatnich trzech lat udział Rosji zmniejszył się zatem o ponad 26 pkt. proc., ale nie zmienia to faktu, że nadal gaz płynny z tego kraju stanowi największą część tego paliwa na polskim rynku.

Trudno o konsensus wśród uczestników rynku

Dyskusja na temat wprowadzenia embarga na import gazu płynnego z Rosji, wzorem tych wprowadzonych przez Brukselę na rosyjski węgiel, ropę naftową czy paliwa tradycyjne, czyli olej napędowy i benzynę, trwa już od ponad roku. To Polska jest największym importerem rosyjskiego LGP w Unii Europejskiej, pozostałe kraje, które sprowadzają surowiec ze Wschodu, takie jak państwa nadbałtyckie, Węgry czy Bułgaria, są od niego uzależnione w znacznie mniejszym stopniu. Stąd to właśnie na Polsce spoczywa ciężar lobbowania w Brukseli nad dołączeniem LPG do kolejnego pakietu sankcji. Problem w tym, że nie ma w naszym kraju konsensusu co do tego, czy polski rynek jest gotowy poradzić sobie z nagłym odcięciem rosyjskich dostaw.

Jak ocenia prezes Gaspolu Ewa Gawryś-Osińska, polski rynek jest gotowy na wprowadzenie embarga i przekierowanie większości importu na inne kierunki niż Rosja.

„Według naszych szacunków, trzy morskie terminale LPG, nawet bez znaczących inwestycji w ich rozbudowę, są w stanie przyjąć ok. 1,4-1,5 mln ton surowca rocznie, a około 0,5 mln ton stanowi produkcja krajowa. To oznacza, że ok. 300-500 tys. LPG trzeba by sprowadzić drogą kolejową lub transportem drogowym, głównie z Zachodu, ale również z Czech, Litwy, czy np. z Kazachstanu. Oczywiście mamy świadomość, że same terminale morskie LPG sobie nie poradzą i pewną część gazu płynnego trzeba będzie sprowadzać inną drogą, ale wygląda na to, że poza firmami, które same, z własnej woli, a dokładnie z powodów związanych z etyką prowadzenia biznesu, zrezygnowały z zakupu rosyjskiego gazu, takimi jak Gaspol czy AmeriGas Polska, nikt inny nawet tego nie próbuje. Tymczasem wydaje się, że cały rynek powinien się do ewentualności wprowadzenia embarga na LPG aktywnie przygotowywać” – podkreśla w rozmowie z ISBiznes.pl.

Według niej, jednostronna decyzja o zaprzestaniu sprowadzania gazu z Rosji, nie była dla Gaspolu tania.

„To była dla nas bardzo kosztowna decyzja liczona w milionach euro, również z uwagi na różnice w cenie gazu rosyjskiego w porównaniu do surowca kupowanego na rynkach europejskich. Dodatkowo nasz terminal przeładunkowy w Małaszewiczach przy granicy z Białorusią w zasadzie nie pracuje, wykorzystujemy go obecnie jako magazyn” – zaznacza.

PIGP: potrzeba czasu na przygotowania

Mniej optymistycznie ocenia stan przygotowania polskiego rynku na ewentualne embargo Paweł Bielski, prezes spółki Polski Gaz i prezes Rady Polskiej Izby Gazu Płynnego (PIGP), jednej z dwóch największych organizacji zrzeszających przedsiębiorców z sektora LPG.

„Jeśli mamy wprowadzać embargo, to tylko na poziomie Unii Europejskiej, bo nie możemy jako kraj powtórzyć problemów podobnych do zeszłorocznych problemów na rynku węgla. Odejście od gazu z Rosji musi być dobrze przygotowane, z odpowiednio długim vacatio legis. Przygotowujemy się do tego jako branża już od roku, ale oceniam, że realnie potrzebujemy jeszcze kolejnego roku lub nawet dwóch, żeby można było z czystym sumieniem powiedzieć, że jesteśmy gotowi” – mówi Bielski w rozmowie z ISBiznes.pl.

Szef Rady PIGP nie ukrywa, że w jego ocenie wprowadzenie takiego zakazu z dnia na dzień mogłoby spowodować perturbacje na rynku, bo nadal nie jesteśmy w pełni gotowi logistycznie na tak drastyczną zmianę struktury dostaw.

„Brakuje nam portów, które mogą przyjmować większe tankowce, a także terminali w głębi kraju, przystosowanych do obsługi przesyłek całopociągowych. Nadal wiele krajowych baz LPG jest w stanie przyjmować jednorazowo jedynie kilka-kilkanaście wagonów. Z naszych analiz wynika, że biorąc pod uwagę przepustowość trzech morskich terminali oraz wydajność kolei, mamy problem na poziomie nawet 600-700 tys. ton gazu płynnego rocznie” – dodaje Bielski.

Według niego, trzeba kontynuować inwestycje w infrastrukturę torową, zbiornikową itp., ale to wszystko wymaga czasu.

„Liczę na to, że projektowane inwestycje zaczną się urzeczywistniać w 2024 roku, mam też nadzieję, że ktoś zdecyduje się na budowę ogólnodostępnego terminalu morskiego LPG, bo istniejące pracują głównie na potrzeby swoich właścicieli, a dodatkowo mogą przyjmować tylko niewielkie statki, co skazuje nas na pośredników” – mówi przedstawiciel PIGP.

Zwraca też uwagę, że rozpatrując wydajność naszej infrastruktury logistycznej trzeba również brać pod uwagę, że jej część jest wykorzystywana na potrzeby klientów ukraińskich. To oznacza, że do ok. 2 mln ton LPG rocznie, które trzeba sprowadzić do Polski, trzeba doliczyć obecnie milion, a docelowo być może nawet 2 mln ton rocznie, których potrzebuje Ukraina.

„Gdyby embargo zostało wprowadzone bez uprzedniego czasu na dostosowanie rynku, efektem mogłyby być niedobory LPG na krajowym rynku” – przestrzega Bielski.

Niektórzy importerzy chcą zarobić póki mogą

Szefowa Gaspolu przekonuje natomiast, że część firm działających na rynku LPG woli maksymalizować zyski i korzystać, być może po raz ostatni, z prawdziwych żniw, jakie przynosi im tani gaz ze Wschodu.

„Fala taniego rosyjskiego gazu zalewa polski rynek, a będzie go jeszcze więcej, po tym jak Ukraina ostatecznie zakazała sprowadzania gazu pochodzenia rosyjskiego. Polska w ostatnim czasie reeksportowała do Ukrainy ok. 20-30 tys. ton LPG miesięcznie, w głównej mierze właśnie pochodzącego z Rosji. PKN Orlen, jako największy dystrybutor autogazu w Polsce, deklaruje, że nie kupuje już gazu płynnego z Rosji, a jednocześnie wszyscy gracze rynkowi podążają za nim ustalając ceny tego paliwa. W efekcie te firmy, które wciąż sprowadzają rosyjski, a więc tańszy gaz, mogą utrzymywać konkurencyjne ceny i nadal znacząco zwiększać marże” – podkreśla Gawryś-Osińska.

Z kolei Adam Sikorski, prezes Unimotu, uważa, że największe wyzwanie związane z przerzuceniem większości dostaw LPG ze Wschodu na Zachód leży nie tyle w niewystarczających zdolnościach logistycznych polskich kolei, ile w wypełnionych oknach załadunkowych w terminalach ARA (Amsterdam – Rotterdam – Antwerpia), gdzie nie da się podstawić więcej pociągów.

LPG podrożeje, pytanie o ile

„Dlatego musi się pojawić większy zakres importu drogą morską, co wymaga inwestycji w infrastrukturę w Polsce. Jako Unimot mamy zbudowane kontakty handlowe na Zachodzie i w nowym terminalu w Piotrkowie magazynujemy również LPG, co przed przebudową nie było możliwe. Należy się jednak liczyć z tym, że embargo spowoduje pewne zakłócenia na krajowym rynku LPG, na pewno część użytkowników autogazu przerzuci się na benzynę, której trzeba będzie sprowadzać więcej. Mówi się, że maksymalny parytet ceny autogazu do ceny benzyny wynosi 60%, żeby korzystanie z LPG było opłacalne. Nie do końca się z tym zgadzam, bo odnosi się to do konwersji samochodu na LPG. Natomiast jeśli już użytkownik posiada instalację gazową, to i tak będzie tankował autogaz, dopóki będzie on tańszy od benzyny. Nie ulega wątpliwości, że po zakazie importu rosyjskiego gazu cena LPG wzrośnie, myślę, że w najgorszym scenariuszu na rynku detalicznym ta podwyżka może sięgnąć nawet 50 groszy na litrze. Wydaje się jednak, że dla większości rynku byłoby to nadal akceptowalne” – podkreśla Sikorski.

Prezes Gaspolu jest pod tym względem nieco mniej pesymistyczna.

„Po ewentualnym wprowadzeniu embarga ceny nie zmienią się u tych dostawców, którzy już nie sprowadzają gazu z Rosji, ale pozostali bez wątpienia będą musieli je podnieść. Szacujemy, że w przypadku gazu w butlach będzie to ok. 20-25 zł za standardową butlę 11 kg, co przekłada się na 200-250 zł rocznie dla odbiorcy końcowego, przyjmując, że przeciętna butla używana jest przez miesiąc-półtora. Natomiast w autogazie ceny mogą wzrosnąć o 20-30 groszy na litrze, szczególnie na małych, niezależnych stacjach i w większym stopniu na ścianie wschodniej, gdzie dostępność gazu pochodzenia rosyjskiego jest największa” – wylicza Gawryś-Osińska.

Jeśli embargo, to tylko na poziomie UE

Zdania są podzielone także w kwestii tego, czy i kiedy embargo na rosyjski gaz płynny zostanie ostatecznie wprowadzone na poziomie europejskim.

„Wcześniej byłem przekonany, że unijne embargo na rosyjski gaz płynny zostanie wprowadzone do końca obecnego roku, ale bez inicjatywy ze strony polskiej, która jest zdecydowanie największym importerem LPG z tego kierunku, to może się nie zadziać. Mimo wszystko wydaje mi się, że to embargo ostatecznie zostanie wprowadzone, bo jest na to spora presja. Jeśli już to robić, to właśnie teraz, przy relatywnie niskich cenach tego surowca, jest na to najlepszy czas” – mówi Sikorski.

Według prezes Gaspolu, trudno dziś ocenić, czy gaz płynny znajdzie się w kolejnym pakiecie sankcji UE wobec Rosji, w sprawie którego decyzja prawdopodobnie zostanie podjęta w okolicach przełomu maja i czerwca.

„Polska promuje takie rozwiązanie na szczeblu unijnym, ale ewidentnie nie jest to dziś dla Brukseli priorytet. Z drugiej strony wygląda na to, że rząd nie jest skłonny wprowadzać zakazu importu LPG z Rosji jednostronnie na poziomie krajowym, uważając, że byłby on nie w pełni skuteczny” – dodaje Gawryś-Osińska.

Właściciele aut na LPG nie zostaną na lodzie

Eksperci zwracają uwagę, że nawet gdyby ewentualne embargo miało doprowadzić do zakłóceń na rynku, a w skrajnym przypadku nawet niedoborów paliwa, nie oznacza to, że setki tysięcy właścicieli samochodów nagle nie będą miały na czym jeździć.

„Pamiętajmy, że w ostateczności, gdyby autogazu zabrakło na rynku, to nie jest tak, że konsumenci zostają nagle bez dostępu do paliwa, bo zawsze mają możliwość przełączenia się na benzynę. A w takiej – podkreślmy – skrajnej sytuacji rząd może wypracować jakiś system rekompensat dla właścicieli samochodów zasilanych LPG” – podsumowuje szefowa Gaspolu.

Prezes Unimotu zaznacza natomiast, że decyzję o wstrzymaniu dostaw LPG do Polski może też podjąć sama strona rosyjska.

„Nie wykluczam, że Rosjanie mogą nas wyprzedzić i – podobnie jak to miało miejsce w przypadku dostaw ropy naftowej rurociągiem „Przyjaźń” – arbitralnie odetną dostawy LPG do Polski i znajdą inne rynki zbytu. A w takiej sytuacji polski rynek będzie się musiał do tego dostosować z dnia na dzień” – kończy Sikorski.