Analiza ISBiznes.pl: Browary kraftowe w czasach kryzysu branży piwa

Branża piwna mierzy się z natłokiem wyzwań ciągnących się jeszcze od pandemii. Trwa walka o kontrolę nad kosztami, o konsumenta, a małym rzemieślniczym browarom jest jeszcze trudniej niż dużym producentom. Jak sobie radzą najmniejsi przedstawiciele branży w czasach dużej inflacji, spowolnienia gospodarczego i kryzysu w branży piwa?

Rynek piwa w Polsce tworzą duzi producenci, kilkadziesiąt browarów średniej wielkości oraz setki małych i mikro browarów – ok. 350 podmiotów w całej Polsce. W ostatnich kilku latach producenci piwa doświadczyli wielu wydarzeń, które mocno odbiły się na kondycji branży. Pierwsze to pandemia, która zamroziła sprzedaż w gastronomii i podczas imprez masowych, a kolejne to wojna w Ukrainie i galopująca inflacja czy wzrosty kosztów produkcji, a także malejąca dostępność surowców. Innymi czynnikami utrudniającymi branżowy rozwój jest m.in. coroczny wzrost akcyzy. NielsenIQ podaje, że koszty produkcji piwa wzrosły w 2022 r. o 25%, a ceny o ok. 12%.

Poważniejsze kłopoty przyniósł rok 2020 z powodu podwyżki akcyzy o 10% w styczniu i pandemii koronawirusa w kolejnych miesiącach. Z kolei rok 2022 branża ocenia jako najtrudniejszy od dziesiątek lat, a w wszystko za sprawą galopujących kosztów produkcji i inflacji producenckiej. Największe wyzwania – zdaniem przedstawicieli branży – to oprócz inflacji i galopujących kosztów produkcji, także skoki cen i zakłócenia w dostępie do niektórych surowców, perturbacje na rynku opakowań oraz nastroje konsumenckie, które w 2022 r. były jeszcze gorsze niż w pandemicznym 2020 r. Dodatkowo branża mierzy się z corocznymi podwyżkami podatku akcyzowego na alkohol (w 2022 r wzrost o 10%, w styczniu 2023 r. wzrost o 5% i do 2027 r. o kolejne 5% każdego roku) oraz czeka na ustawę ws. systemu kaucyjnego.

I mimo że wartościowo rynek piwa rośnie, to jest to głównie zasługa inflacji i rosnących cen. Z kolei wolumenowo sprzedaż piwa pozostała w ub.r. na poziomach z 2021 r., ale jest to zasługa piw bezalkoholowych, bo gdyby nie one to rynek by spadł. W tym roku produkcja piwa spada, nawet piw bezalkoholowych.

Z danych NielsenIQ wynika, że wartość rynku piwa wzrosła w 2022 r. o 10,1% do 21,2 mld zł, a wolumenowo sprzedaż nie zmieniła się i wyniosła 3,287 mld litrów. Według NielsenIQ w styczniu 2021 r. średnia cena piwa za litr wnosiła 5,74 zł, w styczniu 2022 r. już 6,04 zł, aby w grudniu 2022 r. osiągnąć średnio 6,76 zł (wzrost o ok. 12% r/r).

Z kolei z najnowszych danych GUS wynika, że produkcja piwa otrzymanego ze słodu spadła w I kw. br. o 5,9% r/r do 7,68 mln hl, zaś produkcja piwa bezalkoholowego spadła aż o 11,3% r/r do 494,96 tys. hl. W całym 2022 r. produkcja piwa spadła zaś o 2,2% do 37,8 mln hl.

Spada też konsumpcja na głowę. W 2021 r. wyniosła ok. 92,7 litra na jednego mieszkańca, czyli zanotowała poziom najniższy od 10 lat, podczas gdy w rekordowym 2018 r. było to nieco ponad 100 litrów na głowę.

Być albo nie być, oto jest pytanie

W takim otoczeniu browary muszą walczyć o konsumenta i utrzymanie sprzedaży, co nie jest łatwe. Z ubiegłorocznego badania SW Research wynika, że 94% browarników ocenia, że warunki prowadzenia działalności gospodarczej pogorszyły się, nawet względem okresów obowiązywania ścisłych obostrzeń powodowanych pandemią. 26,6% browarów bierze pod uwagę nawet zakończenie działalności. Ponadto więcej niż co czwarty browar na rynku (28%) zamierza zrezygnować z planowanych inwestycji, niemal połowa (45,3%) nie planuje zwiększenia zatrudnienia, a znacząca część (23,4%) je zmniejszy.

„Nie ukrywamy, że rosnące koszty dotykają nas bardzo mocno, z pewnością zdecydowanie mocniej niż duże browary i na pewno mocniej niż oficjalne komunikaty o poziomie inflacji. Z moich własnych doświadczeń i rozmów z innymi browarami rzemieślniczymi wyłania się raczej wzrost kosztów na poziomie 40-50% na przestrzeni ostatniego roku i o takim poziomie inflacji producenckiej możemy w naszym przypadku mówić” – mówi Marek Kamiński, prezes Polskiego Stowarzyszenia Browarów Rzemieślniczych.

Zaznacza jednak, że na tle całej branży piwowarskiej segment browarów rzemieślniczych ma się nie najgorzej i rosnącej liczby upadłości browarów nie widać.

„Trudna sytuacja na rynku piwa dotyka wszystkie segmenty wytwórców, od najmniejszych do największych browarów. Od paru lat działamy na kurczącym się rynku piwa ogółem w Polsce, a w tym czasie browary rzemieślnicze rosną, rozwijają się i zdobywają nowe rynki i nowych odbiorców. Na malejącym rynku piwa, browary rzemieślnicze przez lata odnotowywały wzrosty. Jeśli w ostatnich paru latach te wzrosty były i są niższe, co jest zrozumiałe biorąc pod uwagę pandemię i znaczącą inflację, to na tle branży segment browarów rzemieślniczych ma się co najmniej nie najgorzej” – mówi Marek Kamiński.

„Nawet jeśli uznamy, że jest nam obecnie nieco trudniej, to rosnącej liczby upadłości wśród browarów rzemieślniczych raczej nie widać. W Polsce mamy obecnie około trzystu małych browarów rzemieślniczych. Oczywiście, szkoda każdego zamykającego się browaru, ale nawet jeśli będą to dwa-trzy browary rocznie to w tym samym czasie uruchomi się więcej nowych browarów. Obecnie w Polsce mamy kilkadziesiąt nowych browarów rzemieślniczych na różnych etapach zaawansowania inwestycji” – podkreśla prezes PSBR.

Według bloga Piwna Zwrotnica (który najnowsze dane nt browarów rzemieślniczych ma za rok 2021) w 2021 zaczęły pojawiać się pierwsze informacje o zamknięciach browarów rzemieślniczych, których na koniec 2021 roku działało łącznie ok. 346 (260 stacjonarnych i 86 kontraktowych), a z danych bloga wynika, że w 2021 zostało zamkniętych kilka browarów rzemieślniczych (np. Beer Bros, Hoppy Lab, czy browar Świebodzin), jednak pojawiło się też 38 nowych (26 stacjonarnych i 12 kontraktowych).

Rozpoczęty właśnie sezon piwny jest dla producentów piwa kluczowym okresem w roku, bo od maja do września browary notują często min. 50% ich całorocznej sprzedaży.

Ubiegłoroczny sezon piwny był słaby, a małym producentom coraz trudniej walczyć o przetrwanie w takich warunkach i ciężko jest optymalizować budżet przy zachowaniu jakości oferowanych produktów, mówi Jakub Gromek, dyrektor generalny Mazurskiej Manufaktury, która specjalizuje się w produkcji mocnych alkoholi segmentu premium i aktywnie działa na rynku piw regionalnych i rzemieślniczych.

„Coraz trudniej jest też walczyć o dystrybucję. Nie jest tajemnicą, że sieci handlowe odchodzą powoli od kraftu stawiając chętniej, w ramach oszczędności, na większych producentów z bogatszą ofertą. W naszym przypadku, by walczyć z presją inflacyjną i kosztową, postawiliśmy na branżową konsolidację. Robimy wszystko, by utrzymać poziom sprzedaży, coraz trudniej jednak jest utrzymać poziom dotychczasowych cen, bo przestaje się to po prostu opłacać. Konsumenci muszą przygotować się więc na to, że piwo w nadchodzącym sezonie będzie droższe” – ocenia Jakub Gromek.

Ziemowit Fałat, współzałożyciel i współwłaściciel Browaru PINTA, a także członek zarządu PSBR mówi, że nie znajduje faktów, które by potwierdzały tezę, że browary rzemieślnicze walczą teraz o przetrwanie, albo nawet padają.

„Oczywiście obecna sytuacja rynkowa jest ciężka, co nie dotyczy tylko branży piwowarskiej, ale – naszym zdaniem – znane nam fakty akurat browary rzemieślnicze ukazują w relatywnie lepszej kondycji niż browary koncernowe lub regionalne. Z dostępnych danych (raporty The Brewers of Europe i bloga Piwna Zwrotnica) wynika, że liczba browarów działających w Polsce w 2021 roku była o 17 sztuk niższa niż w 2020 r. To spadek o mniej niż 5%. Ta zmiana nastąpiła w sytuacji, kiedy łączna produkcja piwa w naszym kraju spada już od 2018 roku i w tym okresie obniżyła się o niemal 7% (dane GUS). W tym samym czasie konsumpcja obniżyła się aż o prawie 18 litrów piwa na mieszkańca rocznie, czyli o niemal 18% (to jest ogromny spadek)” – mówi Ziemowit Fałat.

„Właśnie dlatego postawiłbym tezę, że na coraz trudniejszym rynku piwnym w Polsce browary rzemieślnicze radzą sobie lepiej niż pozostałe. Na początku piwnej rewolucji w 2011 r. działało w Polsce 117 browarów. Dziesięć lat później było ich 346, czyli ich liczba prawie się potroiła. Obecna konsumpcja piwa w Polsce jest o prawie 12 litrów niższa niż przed piwną rewolucją. Produkcja utrzymuje się obecnie na prawie takim samym poziomie jak w 2011 r., a browarów jest trzy razy więcej. To chyba dobrze świadczy o tych nowo powstałych. To jest prawdziwy sukces piwnej rewolucji w Polsce, bo potwierdziliśmy, że jest u nas miejsce dla małych producentów” – dodaje.

„Ani w 2022 roku, ani obecnie nie słyszę, żeby browary rzemieślnicze miały się zamykać na jakąś dużą skalę. Cały czas z różnych powodów, nie tylko rynkowych, jakieś browary się zamykają, ale co roku otwiera się też kilkadziesiąt nowych. Za granicą też nie widać jakiegoś negatywnego trendu dla browarów rzemieślniczych. Są kraje, w których – podobnie jak w Polsce – ich liczba po pandemii nieznacznie spadła. Jednocześnie na wielu rozwiniętych rynkach piwnych browarów jest coraz więcej, np. Belgia, Holandia, Dania, Francja i Austria. Wzrost liczby browarów do 2021 roku widać też było na Słowacji, w Bułgarii, Rumunii i Szwecji” – podkreśla Ziemowit Fałat.

W Polsce brakuje dobrej sprawozdawczości, jeśli chodzi o liczbę i kondycję browarów rzemieślniczych oraz mikrobrowarów, a jeśli chodzi o twarde dane, to wciąż nie ma nawet ogólnych danych za 2022 rok, dlatego można porównywać jedynie rok 2021 z wcześniejszymi latami.

„Z uwagi na perturbacje wywołane pandemią i inflacją w ostatnich latach, nie mamy jeszcze danych za lata 2021-2022. Według moich ostrożnych szacunków, piwa z browarów rzemieślniczych stanową około 2% rynku wolumenowo” – mówi prezes PSBR Marek Kamiński.

Jak małe browary starają się przyciągnąć piwoszy?

Branża piw kraftowych stara się walczyć o konsumenta nie tylko w tzw. wysokim sezonie, ale też poza nim wzbogacając w ostatnich latach portfolio o piwa gatunkowe m.in. portery czy stouty lub też piwa przyprawowe z sezonowymi smakami, cieszące się większą popularnością w okresie jesienno-zimowym. Klasyka, ale też piwne nowości spod znaku funkcjonalności i ekologii, czy tzw. trend NoLo (piwa niskoalkoholowe i bezalkoholowe) to coś, co także ma przyciągać konsumentów do piw rzemieślniczych i do piwa w ogóle.

„Choć piwna rewolucja trwa w najlepsze przyciągając coraz więcej miłośników dobrego, rzemieślniczego piwa i różnorodnej oferty, ostatnie miesiące pokazują konsumencki powrót do klasyki. Można powiedzieć, że tym sposobem, wspomniana rewolucja, po latach śmiałych eksperymentów piwnych zatacza powoli koło. Choć nadal mamy na rynku wielu wielbicieli śmiałych i niecodziennych rodzajów i stylów piw, widzimy, jak wiele warzy się obecnie dobrych lagerów, koźlaków czy pilsów. Sami postawiliśmy na powrót historycznych marek piw regionalnych, który okazał się strzałem w dziesiątkę” – mówi Jakub Gromek.

Z badania zrealizowanego na przełomie 2022 i 2023 roku wśród członków społeczności birofilia.org wynika, że aż 49% ankietowych wskazało w odpowiedziach powrót do tradycyjnych stylów jako jeden z dominujących trendów w branży piwnej w ubiegłym roku.

„Nadchodzący sezon będzie też z pewnością obfitował w piwne klasyki. Świadoma konsumpcja wkroczyła w ostatnich latach niemal do każdej dziedziny życia. Polacy zwracają coraz większą uwagę na składy czy pochodzenie nabywanych produktów. Zależy nam też coraz bardziej na tym, by spożywane przez nas napoje, także alkoholowe, miały wartość dodaną w postaci składników prozdrowotnych czy odpowiadających naszym wymaganiom dietetycznym” – mówi współzałożyciel AleBrowar Arkadiusz Wenta.

„Ostatnie lata pokazują, bez wątpienia, dynamiczny rozwój piw nowofalowych i funkcjonalnych, spełniających rozmaite wymagania konsumentów. Mamy na rynku piwa bezglutenowe, probiotyczne, niskokaloryczne czy izotoniczne. Sami jesteśmy w przededniu premiery piw ekologicznych, których składniki są wolne od jakichkolwiek zanieczyszczeń pestycydami czy herbicydami. Będą dzięki temu wyróżniać się wyjątkowymi wartościami odżywczymi i sensorycznymi. Pracujemy także nad piwem z czarnego jęczmienia – to prastare zboże odtworzone przez zespół naukowców z Politechniki Bydgoskiej” – dodaje.

Piwa bezalkoholowe i niskoalkoholowe to z kolei kategoria, która „ciągnie” wyniki sprzedaży branży do góry i notuje największe wzrosty. Według ZPPP Browary Polskie i NielsenIQ, segment piw nisko- i bezalkoholowych uratował rynek przed spadkiem wolumenowym w 2022 r., notując wzrost sprzedaży w ub.r. o 128 mln zł do 1,3 mld zł, a jego udział w całym rynku piwa wyniósł na koniec 2022 r. ok. 6,3% wobec 6,2% rok wcześniej.

I nic dziwnego, bowiem Polacy coraz chętniej zwracają się ku piwom bezalkoholowym ze względów zdrowotnych czy logistycznych (gdy jesteśmy kierowcami), ale także z uwagi na walory smakowe. W porównaniu do kilku lat wstecz mamy bowiem na rynku ogromny wybór bezalkoholowych trunków, które nie odstają pod kątem smakowym od tradycyjnych piw. Premiera goni premierę – zarówno w przypadku koncernów piwnych, jak i, coraz częściej, małych rzemieślniczych browarów.

„Już teraz możemy zaobserwować, ile bezalkoholowych i niskoalkoholowych nowości wypuszczają przed startem sezonu kolejni producenci. Poza piwami bezalkoholowymi na rynku pojawiają się także ciekawe alternatywy dla klasycznych trunków, jak wody czy lemoniady chmielowe. Sami wypuszczamy zaraz na rynek lemoniadę i kombuchę. Myślę, że to nadchodzące lato będzie obfitować w dalszy rozkwit NoLo, w jeszcze ciekawszym wydaniu” – podkreśla Arkadiusz Wenta z AleBrowaru.

Konsolidacja małych browarów receptą na kryzys?

Niektórzy mniejsi producenci piwa oceniają, że receptą na walkę z kryzysem dla małych browarów, którym ciężko działać w pojedynkę może być np. lokalna współpraca i konsolidacja, która pozwoli na budowanie konkurencyjności oraz na zachowanie jakości mimo rosnących kosztów.

„Wojna w Ukrainie, pokłosie pandemii, galopująca inflacja i rosnące podatki czy wzrost akcyzy to tylko kilka problemów, z którymi mierzą się aktualnie polscy producenci alkoholi. W tak niesprzyjających warunkach coraz ciężej jest działać w pojedynkę, nawet tym najefektywniej zarządzanym biznesom rodzinnym. Zwłaszcza wobec dość restrykcyjnej i niekoniecznie sprzyjającej małym producentom polityki sieci handlowych, które w obliczu kryzysu gospodarczego stawiają na większych producentów, mających na zaoferowania bardziej różnorodną i rozbudowaną gamę produktów. Tym samym, wejście na sklepowe półki najważniejszych sieci w kraju staje się dla mniejszych podmiotów coraz trudniejsze i coraz mniej opłacalne. Ciężko jest negocjować wiedząc, że na starcie jesteśmy na przegranej pozycji. Odczuwają to szczególnie firmy produkujące niszowe, rzemieślnicze wyroby alkoholowe o regionalnym zasięgu” – mówi Łukasz Borkowski, akcjonariusz Mazurskiej Manufaktury oraz prezes zarządu Kujawianka Inter, głównej hurtowni piwa, wody, napojów i wina w województwie kujawsko-pomorskim.

I wskazuje, że po latach fuzji i przejęć oraz dość intensywnych, często bardzo znaczących ruchów własnościowych można powiedzieć, że polski rynek napojów alkoholowych wciąż się przeobraża, ale jest już ukształtowany w kontekście największych graczy. Podobnie jak w przypadku innych segmentów sektora spożywczego, po latach ruchów konsolidacyjnych i tutaj, mamy do czynienia z kilkoma głównymi podmiotami, które stanowią większość tzw. tortu. Pozostała, mocno rozproszona część to niewielkie, często rodzinne biznesy, skoncentrowane na lokalnej produkcji i dystrybucji. To właśnie te najmniejsze podmioty, które wciąż odczuwają skutki pandemicznych obostrzeń, walczą dziś z kolejnymi gospodarczymi przeciwnościami.

„Wspólnie z Mazurską Manufakturą uznaliśmy, że w obecnej sytuacji gospodarczej, jedyną słuszną receptą na walkę z rynkowymi przeciwnościami jest współpraca z innymi regionalnymi producentami oraz dystrybutorami napojów alkoholowych. Stąd też pomysł na rynkową konsolidację na linii: lokalny producent-lokalny hurtownik” – mówi Łukasz Borkowski.

Jakie korzyści wiążą się z założoną koncepcją lokalnej konsolidacji producentów i hurtowników na rynku alkoholi?

„Z naszej perspektywy konsolidacja pozwoli przede wszystkim na zachowanie jakości, niszowości i wyjątkowości oferowanych wyrobów alkoholowych. Współpraca oznacza bowiem połączenie sił w kontekście optymalizacji kosztów produkcji, łańcucha dostaw i logistyki czy redukcji kosztów operacyjnych. To również wspólna księgowość, która pozwoli na lepszą kontrolę i zarządzanie przepływem kapitału. W końcu, to też praca nad generowaniem wspólnych zysków. Konsolidacja jest także okazją do wymiany wiedzy, know-how, dzielenia się dobrymi praktykami, które przekładają się na lepsze funkcjonowanie całej grupy połączonych podmiotów. Wspólny głos i lepsza oferta pozwalają na zachowanie marżowości produktów i usług bez strat dla ich jakości, co jest tak istotne dla regionalnych czy lokalnych firm. Pamiętajmy też o wspomnianej wcześniej elastyczności i szybkiej reakcji na zmiany rynkowe, która nadal jest możliwa po konsolidacji na linii lokalny producent-lokalny hurtownik” – podkreśla prezes Kujawianka Inter.

„Mimo niezaprzeczalnych korzyści związanych z konsolidacją, sama współpraca to początek długiej drogi walki z trudną i pełną wyzwań sytuacją gospodarczą. Pamiętajmy, że w obliczu kryzysu dynamicznie zmieniają się nawyki zakupowe konsumentów. W trudnych czasach szukamy oszczędności, skupiamy się na nabywaniu podstawowego koszyka dóbr, coraz częściej stawiamy na tańsze zamienniki, poszukiwanie alternatyw. To zdecydowanie nie sprzyja regionalnym producentom specjalizującym się w niszowych, jakościowych wyrobach. Stąd też potrzebna jest dalsza, długofalowa edukacja społeczeństwa oraz budowanie świadomości odnośnie wyboru jakościowych produktów” – dodaje Łukasz Borkowski.

Z kolei Mazurska Manufaktura zainwestowała w marcu w AleBrowar kupując 10% udziałów (z opcją na kolejne 40%) pioniera polskiego kraftu i współtwórcy piwnej rewolucji na polskim rynku. Mazurska Manufaktura  podkreślała wtedy, że współpraca obu podmiotów to kolejny etap rynkowej konsolidacji, która jest odpowiedzią segmentów małych i średnich browarów na trudną sytuację na rynku piwa.

„Mimo jednego z najgorszych sezonów dla branży piwnej rok 2022 zamknęliśmy w AleBrowarze z rekordowym poziomem produkcji w całej naszej historii, osiągając pułap 8400 hektolitrów. Mimo to, jesteśmy świadomi spiętrzających się wyzwań, zwłaszcza dla małych, rzemieślniczych producentów piwa. Produkcja i praca nad ciekawymi propozycjami piwnymi to jedno. Receptą na przetrwanie i rozwój w niepewnych czasach jest stabilna sprzedaż i rozbudowa dystrybucji. Stąd też podjęliśmy decyzję o tym, by z wielu zainteresowanych nami inwestorów, postawić właśnie na Mazurską Manufakturę. Spółka ta może podzielić się z nami swoim doświadczeniem w dystrybucji i ma jasny, przemyślany koncept rozwoju oparty na rynkowej konsolidacji. Odpowiada to więc idealnie na nasze aktualne potrzeby” – mówi Arkadiusz Wenta współzałożyciel AleBrowaru.

I jak twierdzą przedstawiciele Mazurskiej Manufaktury, dywersyfikacja oferty pozwoli na łatwiejsze i skuteczniejsze negocjacje z partnerami dystrybucyjnymi oraz z sieciami handlowymi.

W branży piwnej głośną ostatnio sprawą jest planowane zakończenie produkcji w Browarze Leżajsk należącym do jednego z czołowych producentów piwa w Polsce, Grupę Żywiec. Marka piwa Leżajsk miałaby pozostać w portfolio grupy, a jej produkcja ma być kontynuowana w innych browarach. Pojawili się już zainteresowani kupnem tego browaru i Grupa Żywiec rozważa jego sprzedaż. Otrzymała już wstępne deklaracje kupna Leżajska od podmiotów z rożnych branż, a finalna decyzja odnośnie działalności browaru – jak zapowiada producent piwa Żywiec – nastąpi w połowie lata.

„Kryzysy finansowe i trudności gospodarcze to zawsze sprawdzian dla przedsiębiorców. Zarówno podczas słynnego światowego kryzysu z 2008 roku oraz tego związanego z wybuchem pandemii obserwowaliśmy wiele upadających biznesów. W obliczu niesprzyjającej koniunktury każdy błąd związany z zarządzaniem firmą, dopilnowaniem jej finansów i zachowaniem płynności finansowej odczuwany jest o wiele boleśniej niż w czasach tzw. prosperity” – mówi prezes Kujawianka Inter Łukasz Borkowski. 

„Wspomniany kryzys z 2008 roku, jak i pandemia pokazały, że często to niepozorne, rodzinne biznesy z sektora MŚP wychodziły obronną ręką z potencjalnej zapaści. Dlaczego? Eksperci rynkowi nierzadko podkreślają, że siłą rynku MŚP, a zwłaszcza rodzinnych firm, jest sprawne zarządzanie, duże zaangażowanie i poczucie wspólnoty ze strony pracowników, ale także elastyczność i umiejętność sprawnej reakcji i dostosowania się do aktualnej sytuacji rynkowej. I choć w ostatnich latach wiele rodzinnych przedsiębiorstw z rynku alkoholi utrzymało się na powierzchni m.in. dzięki wymienionym wyżej wartościom, dzisiaj muszą one mierzyć się z kolejną falą trudności” – ocenia.

Według danych Coface, w 2021 roku aż 2125 polskich przedsiębiorstw ogłosiło niewypłacalność, a to o 71% więcej niż rok wcześniej, a wśród nich dominują najmniejsze firmy. Z kolei w 2022 r. łączna liczba upadłości i niewypłacalności wyniosła do 2752 (wzrost o 30% r/r.). Coface szacuje, że liczba niewypłacalności będzie rosła, a ich struktura będzie w większym stopniu zasilana upadłościami, czyli likwidacją spółek, niż restrukturyzacjami. Coface zwraca też uwagę, że rok 2022 przyniósł wzrost niewypłacalności prawie we wszystkich branżach, co odzwierciedla stale pogarszające się warunki gospodarowania dla przedsiębiorstw.