TikTok spotyka się z coraz powszechniejszą falą ostracyzmu. Po zakazie używania tego medium społecznościowego w niektórych kręgach władzy – m.in. różnych państw – TikTok znalazł się pod lupą polityków amerykańskiego Kongresu. Ta presja może oznaczać niedobrowolne rozwiązania sytuacji przez chińskiego giganta technologicznego – przymusowy podział, dezinwestycję aktywów lub w skrajnym przypadku zakaz świadczenia usług.
O tym, że coś należy zrobić z TikTokiem słychać już od dłuższego czasu. Temu błyskawicznie rozwijającemu się medium społecznościowemu, które jest wyspecjalizowane w krótkich wideoklipach, stawia się publicznie różne zarzuty. Najczęściej mowa o zagrożeniu niekontrolowanym wypływem wrażliwych danych i cenzurze wprowadzanej przez operatora serwisu społecznościowego.
W ślad za tym, z powodów motywowanych głównie cyberbezpieczeństwem, niekiedy zakazuje się używania medium. Całkowity zakaz korzystania z niego wprowadziły w 2020 r. Indie po napięciach granicznych z Chinami. Tamtejszy rząd zdecydował się odłączyć dostęp do TikToka, na czym ucierpiało ok. 200 mln jego użytkowników. Mniejszy gatunkowo ciężar miały decyzje NATO, administracji rządowej w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie czy Wielkiej Brytanii. W tych przypadkach mowa jest o zakazie korzystania przez urzędników z TikToka i nakazie deinstalacji używanej aplikacji.
Polska Rada ds. Cyfryzacji pod koniec marca wyraziła również swoje obiekcje co do niej.
„Rada ds. Cyfryzacji wyraża swoje zaniepokojenie dotyczące bezpieczeństwa danych przechowywanych na urządzeniach, na których zainstalowana jest aplikacja TikTok. Rada podziela obawy, że chińskie firmy technologiczne, w tym aplikacja TikTok, mogą wspierać władze Chin i służby wywiadowcze w gromadzeniu ogromnych ilości danych na całym świecie – ze szczególnym naciskiem na cele polityczne i bezpieczeństwa wysokiej wartości. (…) W celu ochrony danych wrażliwych i zwiększenia cyberbezpieczeństwa, Rada ds. Cyfryzacji rekomenduje wprowadzenie nakazu usunięcia aplikacji TikTok z urządzeń służbowych członków i pracowników Sejmu, Senatu, Rządu oraz pracowników instytucji rządowych i administracji publicznej w Polsce (chyba, że są to telefony służbowe przeznaczone tylko do używania TikToka i innych serwisów społecznościowych” – czytamy w stanowisku gremium.
TikTok największym jednorożcem świata
W świecie przedsiębiorczości często posługuje się pojęciem „jednorożców”. To firmy prywatne, których wartość wynosi co najmniej 1 mld dol. Według danych CB Insights z marca 2023 globalnie działa przeszło 1200 takich podmiotów, a na czele stawki znajduje się właśnie TikTok, a ściślej chiński potentat technologiczny – ByteDance, który kontroluje operatora opisywanej w tej analizie aplikacji społecznościowej (w Chinach działa ona pod marką Douyin). ByteDance jest wyceniany na 225 mld dol., dzięki czemu zdecydowanie dystansuje pozostałe korporacje. Z tą listą jednorożców zapoznasz się TUTAJ.

Źródło: opracowanie własne na podstawie CB Insights
Tempo rozwoju TikTok może przyprawić o zawrót głowy. I to pod wieloma względami. Jeszcze w styczniu 2018 r. spółka miała ok. 55 mln aktywnych użytkowników miesięcznie (MAU). Obecnie jest to już ok. 1 mld osób, co plasuje aplikację na szóstym miejscu na świecie – w gronie liderów są Facebook (2,9 mld), YouTube (2,5 mld), Whatsapp (2,0 mld), Instagram (1,4 mld) i Wechat (1,2 mld). W odróżnieniu od konkurentów TikTok działa jednak bardzo krótko (od 2016 r.). Fejs i YouTube, gdyby były ludźmi, to mogłyby się śmiało ubiegać o „wyrobienie” dowodu osobistego. „Wiekowe” są także Whatsapp, Instagram i Wechat.
TikTok coraz odważniej poczyna sobie na rynku reklam internetowych. Z szacunków eMarketer wynika, że w 2019 r. zebrał „ledwo” 340 mln dol. wpływów netto, a w 2022 r. było to już 11,6 mld dol. Prognozy do tego są obiecujące, gdyż zakładają dalszy dynamiczny rozwój biznesu. Skumulowana średnioroczna stopa wzrostu (CAGR) przychodów z reklam w okresie 2019-2024 ma sięgnąć ponad 130%. W tym roku reklamy netto mają zapewnić ok. 18 mld dol., czyli więcej niż przewiduje się wpływów z tego tytułu dla Pinterest, Snapchata i Twittera. TikTokowi, zdaniem eMarketera (dane z grudnia 2022), będzie również najszybciej przyrastało MAU w 2023 r. Ten współczynnik ma wzrosnąć o 11,6% rdr. Dla porównania prognozowany wskaźnik dla innych przedstawicieli branży mediów społecznościowych będzie wyraźnie niższy: Snapchat (+6,4% rdr), Instagram (+4,7%), Facebook (+0,3%) i Twitter (-3,9%).

Źródło: opracowanie własne na podstawie eMarketer (marzec 2022)
„Grillowanie” prezesa TikTok
TikTok zrobił się już zbyt poważnym graczem na rynku mediów społecznościowych, żeby świat polityki i biznesu go lekceważył. Było to widoczne choćby na przesłuchaniu Shou Zi Chew, prezesa ByteDance, podczas spotkania w dniu 23 marca przed Komisją ds. Energii i Handlu (KEH) amerykańskiej Izby Deputowanych.
Zaczęło się „z grubej rury”. Cathy McMorris Rodgers, przewodnicząca Komisji, w mowie otwierającej posiedzenie tego ciała, powiedziała, że TikTok jest „narzędziem do manipulowania Ameryką” i „powinien zostać zbanowany”. Później nie było lepiej. Padło wiele zarzutów. Poniżej kilka najciekawszych z nich:
– „TikTok zbiera niemal każde do wyobrażenia sobie informacje, od lokalizacji użytkowników, poprzez to, co oni piszą i kopiują, z kim rozmawiają, aż wreszcie dane biometryczne i wiele innych”,
– „TikTok obserwuje nas wszystkich, a Komunistyczna Partia China (KPCh) jest w stanie wykorzystywać to jako narzędzie do manipulowania Ameryką jako całością”,
– „TikTok pomógł usunąć informacje o wydarzeniach i ludziach, o których Chiny chcą, by świat zapomniał. (…) Ocenzurowano nawet amerykańskiego nastolatka, który ujawnił ludobójstwo KPCh i tortury ujgurskich muzułmanów. (…) Fakty pokazują, że ByteDance jest zależny od KPCh, a ByteDance i TikTok to jedno i to samo”,
– „W ciągu kilku minut od utworzenia konta twój algorytm może promować wśród dzieci samobójstwa, samookaleczenia i zaburzenia w zakresie odżywiania. (…) Zachęca do podejmowania wyzwań w celu narażenia życia na niebezpieczeństwo i pozwala żerować na naszych pięknych, ukochanych córkach. (…) To także portal dla handlarzy narkotykami, którzy sprzedają nielegalny fentanyl, zakazany w Chinach, a jednocześnie pomagają meksykańskim kartelom produkować go, transportować przez granicę i truć nim nasze dzieci”. To tylko przykłady wypowiedzi, które padły w trakcie ponad pięciogodzinnego „grillowania” szefa ByteDance. Z większą liczbą wypowiedzi z posiedzenia KEH zapoznasz się TUTAJ.
Shou Zi Chew naturalnie się bronił. Szef chińskiej korporacji wielokrotnie zapewniał, że TikTok nie szpieguje Amerykanów w imieniu Chin i nie publikuje, ani nie usuwa treści z platformy na żądanie KPCh. Prezes oświadczył przy tym, że bezpieczeństwo — zwłaszcza nastolatków — jest dla zarządzanej przez niego firmy priorytetem. Zadeklarował, że ByteDance zabezpieczy dane użytkowników z USA przed nieautoryzowanym dostępem z zagranicy, a platforma nie będzie manipulowana przez żaden rząd. Chew zaznaczył, że w kwestiach cyberbezpieczeństwa ponad 40 tys. osób pracuje na zlecenie TikTok, a tylko w 2021 r. zostało wydanych na to ok. 1 mld dol. Zasady przedsiębiorstwo wykluczają przy tym publikację potencjalnie kłopotliwych treści reklamowych – chodzi o zakaz umieszczania reklam o wydźwięku politycznym, broni, alkoholu, z zakresu multi-level marketing i inwazyjnych zabiegów upiększających. Dane o wszystkich osobach z USA są przechowywane w ramach porozumienia z Oracle, na którego serwery jest kierowane 100% ruchu użytkowników. A obecnie TikTok jest w fazie usuwania danych historycznych użytkowników ze Stanów Zjednoczonych, które zostały zgromadzone na serwerach innych niż Oracle. Shou Zi Chew forsował podczas przesłuchania również pogląd, że TikTok nie jest w rzeczywistości firmą chińską. Dowodził, że spółka ma siedzibę w Los Angeles i Singapurze, a nie w Pekinie. Zauważył ponadto, że 60% udziałów w spółce-matce (ByteDance) należy do globalnych inwestorów instytucjonalnych, w tym Sequoia Capital, General Atlantic, Coatue Management i BlackRock, a kolejne 20% należy do pracowników, w tym „tysięcy Amerykanów”.
Nie wiadomo, czy Chew udało się przekonać polityków. Zakładać należy, że raczej nie, bowiem jeszcze parę tygodni temu sprawa chińskich firm była przedmiotem debaty również w innych kręgach politycznych. Komisja Spraw Zagranicznych Izby Deputowanych zatwierdziła środek określany jako DATA (ang. Deterring America’s Technological Adversaries Act), choć Demokraci sprzeciwili się regulacji, zarzucając jej pośpiech w uchwaleniu i zbyt szeroki zakres. A zatem raczej ustawa nie wejdzie w życie. Propozycja daje możliwość nakładania przez prezydenta USA sankcji na firmy kontrolowane przez kapitał chiński lub z siedzibą w Chinach za przekazywanie danych osobowych Amerykanów osobom fizycznym lub firmom zlokalizowanym w Chinach. Kontynuacją tego wątku była ponadpartyjna inicjatywa grupy senatorów, nazwana roboczo Restrict Act (RA). RA ustanowiłaby nowe zasady funkcjonowania zagranicznych firm technologicznych i upoważniłaby sekretarza handlu USA do nakładania zakazu świadczenia niektórych usług.
Trzy drogi TikToka
Bez względu na to, w jakim kierunku potoczą się sprawy, można przyjąć, że są trzy ścieżki potencjalnego rozwoju sytuacji. Przeanalizujmy je, biorąc pod uwagę stopień prawdopodobieństwa, który cechuje każdy scenariusz, zdaniem analityków z Wall Street.
„Wymuszona” dezinwestycja amerykańskiej części TikToka lub przejęcie istotnego pakietu w ByteDance – temat nie jest nowy, gdyż stanął na agendzie podczas rządów prezydenta Trumpa jeszcze w 2020 r. Budził on już wtedy kontrowersje. Znaleziono nawet dwóch oferentów, którzy wówczas mieli przejąć istotny pakiet akcji ByteDance. Konsorcjum Oracle/Walmart „dogadało się” nawet z administracją prezydencką co do proporcji (12,5% dla Oracle i 7,5% dla Walmart) – sądzono w efekcie, że 20% pakiet powiększony o szacowane 40%, które mieli wtedy inwestorzy amerykańscy, zapewniłby kontrolę nad chińską spółką (poprzez zarząd i radę nadzorczą). Drugim oferentem był Microsoft, ale szczegóły jego planów nie przedostały się do opinii publicznej. Oczywiście przejęcie kontroli nad TikTokiem nie spodobało się Państwu Środka, a później pomysł upadł i powrócił na tapetę pod rządami nowej głowy USA na dobrą sprawę dopiero teraz. Z ostatnich doniesień Wall Street Journal wynika, że aktualnie strona chińska niespecjalnie zachwycona jest również takim rozwiązaniem. Być może o wiele łatwiej byłoby jej przełknąć rzecz, gdyby ByteDance przeprowadziłby pierwszą ofertę publiczną – np. skierowaną do inwestorów z Azji i Ameryki Północnej.
Przymuszenie do dezinwestycji poprzez włączenie w proces władz antymonopolowych wydaje się pomysłem mało realnym. Byłoby wtedy mało zrozumiałe, dlaczego oczy regulatora nie skierowały się na dobre także na inne gigantyczne organizacje – np. amerykańskie firmy social media, które niejednokrotnie musiały się tłumaczyć przed politykami ze swojej dominującej pozycji rynkowej.
Zakaz świadczenia usług w Stanach Zjednoczonych – bez wątpienia sprawa byłaby precedensowa. Co ciekawe, pomysł skrytykowała Gina Raimondo, sekretarz stanu USA. Raimondo oceniła, że uchwalenie prawa zakazującego świadczenia usług jednej firmie nie jest sposobem na rozwiązanie problemu. Odezwał się w niej też pragmatyzm polityczny, gdyż przyznała, że jest to doskonała metoda do tego, aby „stracić dosłownie każdego wyborcę poniżej 35 roku życia na zawsze”.
Mark Mahaney, analityk Evercore ISI, uważa, że szanse na ban są nadal mniejsze niż 50%, ale porównując je w porównaniu z zeszłym rokiem, gdy według niego oscylowały w przedziale 5-10%, znacząco zwiększyły się pod wpływem wzrostu presji politycznej. Mahaney sądzi, że obecnie jest więcej konsensusu w tej sprawie niż jakiejkolwiek innej kwestii politycznej. Beneficjentami zakazu najprawdopodobniej okazałyby się YouTube i Instagram, a „czarnym koniem” rywalizacji o tort reklamowy mógłby być Snapchat, który ma profil najbardziej zbliżony do TikToka pod kątem demograficznym.
Mało entuzjastycznie do potencjalnego zakazu był nastawiony Mark Zuckerberg, twórca sukcesu Facebooka. BuzzFeed News informował w zeszłym roku, że „Zuck” powiedział kadrze zarządzającej, iż ban dla TikToka „stworzy naprawdę zły precedens”.
„Nic się nie zmienia” – to bodaj w obecnych okolicznościach najmniej prawdopodobna opcja. Przynajmniej takie wrażenie można mieć, gdy śledzi się zaoceaniczną debatę w tej sprawie. Zachowania status quo, czyli obecnego stanu posiadania, moim zdaniem, nie należy lekceważyć. Rachunek polityczno-biznesowy może bowiem przeważyć. Wprowadzenie zakazu świadczenia usług przez TikToka na terenie Stanów Zjednoczonych lub „wymuszona” dezinwestycja spotkałaby się z retorsyjnym działaniem władz Państwa Środka, a tam przecież amerykańskie media społecznościowe mają swoje interesy. Zwłaszcza, że za takim rozwiązaniem będzie lobbowało wiele funduszy PE/VC z USA, które partycypują w kapitale zakładowym ByteDance. Dodatkowo, nawet jeżeli przyjmiemy, że ewentualny zakaz świadczenia usług przez TikToka przejdzie całą ścieżkę prawotwórczą, to bardzo zdziwiłbym się, gdyby chińska spółka nie zakwestionowała tego posunięcia, powołując się na I Poprawkę do konstytucji.