Sieć stacji paliw Moya liczy obecnie ponad 400 obiektów i jest piątym największym operatorem na polskim rynku detalicznym. Ambicje właściciela sieci, firmy Anwim, sięgają jednak znacznie wyżej.
„Mamy ambicję wejść do pierwszej trójki największych sieci stacji paliw w Polsce, ale jednocześnie być najlepszą siecią dla naszych klientów” – poinformował ISBiznes.pl Andrzej Kondys, dyrektor ds. operacyjnych Moya, członek zarządu Anwimu, właściciela sieci Moya.
Sieć Moya jest obecnie piątą największą siecią stacji paliw w Polsce, liczącą ponad 400 placówek w całym kraju i rozwijającą się najszybciej spośród wszystkich konkurentów, do których zaliczają się przede wszystkim PKN Orlen (ponad 1900 stacji), BP (blisko 580 stacji), MOL (prawie 500 obiektów), Shell (ponad 450) i Circle K (niemal 400).
„Orlenu nie wyprzedzimy, ale już do sieci BP czy MOL, które dzisiaj zajmują w Polsce miejsca numer dwa i trzy, brakuje nam już teraz zaledwie stu-stu kilkudziesięciu stacji. Biorąc pod uwagę tempo, w jakim od kilku lat się rozwijamy, wydaje się, że plan wejścia do pierwszej trójki może być realistyczny” – powiedział Kondys w rozmowie z ISBiznes.pl.
Tym bardziej, że Anwim nie wyklucza także akwizycji na krajowym rynku i ma nadzieję, że proces konsolidacji rynku detalicznego, po niedawnym wejściu węgierskiego MOL-a, jeszcze się nie zakończył.
„Jesteśmy zainteresowani także rozwojem nieorganicznym. Liczymy na to, że coś się jeszcze na naszym rynku wydarzy, jeśli chodzi o zmianę jego struktury i jesteśmy gotowi być tu stroną konsolidującą” – zapewnił Kondys.
Strategia Anwimu, którą do tej pory spółka realizowała z żelazną konsekwencją, zakłada, że do końca 2024 r. sieć Moya będzie liczyła co najmniej 500 stacji, ale nie uwzględnia ona ewentualnych fuzji i przejęć. Dodatkowo, spółka wcale nie zamierza zwalniać tempa rozwoju po 2024 r.
Nie tylko ilość, ale również jakość
Niezależnie od nacisku kładzionego na dynamikę rozwoju sieci Moya, Anwim ma także nadzieję, że do końca 2024 r. uda się zmienić postrzeganie marki Moya jako sieci działającej głównie na prowincji i poza najważniejszymi trasami.
Faktem jest, że obecnie marka Moya rzadko jest wymieniana jednym tchem z innymi największymi operatorami rynkowymi, takimi jak PKN Orlen, BP, Shell czy Circle K, mimo że tę ostatnią sieć Moya zdążyła już wyprzedzić pod względem liczby obiektów.
„To wynika poniekąd z historii, bo kiedy wchodziliśmy na rynek w 2009 r., najbardziej prestiżowe lokalizacje stacji paliw były już zagospodarowane. Duże miasta zostały podzielone pomiędzy operatorów 20-30 lat temu i część z nich była w stanie zabezpieczyć lokalizacje w centrach miast, które są dzisiaj praktycznie niedostępne. Z drugiej strony infrastruktura w kraju się zmienia, powstają nowe drogi szybkiego ruchu, obwodnice miast, a to stwarza dodatkowe szanse dla takich graczy jak my. Stawiamy mocno na sprzedaż flotową, a stacje budowane kilkadziesiąt lat temu rzadko były projektowane pod intensywny ruch ciężarowy” – dodał Kondys.
Nie znaczy to jednak, że stacje Moya nie pojawiają się coraz częściej także w dużych miastach, szczególnie obiekty własne, należące do firmy Anwim. Spółka ma przygotowanych kilkanaście bardzo obiecujących lokalizacji pod nowe stacje, które stopniowo zamieniają się w stacje Moya, ale to proces, który wymaga czasu.
„Pozyskanie atrakcyjnej lokalizacji w miastach nie jest łatwe, ale nie niemożliwe. Coraz częściej zdarza się, że właściciele stacji, dotąd funkcjonujących pod innymi markami, przekonują się, że przyjęcie barw Moya będzie dla nich korzystne. Wówczas udaje nam się wejść w miejsce dobrze znane kierowcom. Chcemy, żeby ta zmiana następowała ewolucyjnie. Zresztą to działa w obie strony, bo franczyza to transfer sukcesu. Żeby zachęcić partnera do przyjęcia barw Moya, musimy mieć coś do zaoferowania, stąd nacisk na nowoczesną ofertę i wykorzystanie nowych technologii, choćby w postaci niemałych inwestycji w profesjonalne ekspresy i dobrą jakościowo kawę” – wyjaśnia Kondys.
Nie rezygnować ze swoich korzeni
Jednocześnie dyrektor operacyjny Moya zapewnia, że spółka nadal chce być firmą lokalną, w rozumieniu takiej, która jest blisko swoich klientów i zna ich potrzeby.
„70% naszych stacji to partnerzy, wywodzący się z lokalnych społeczności i doskonale znający miejscowe uwarunkowania. Nie chcemy być utożsamiani z międzynarodowymi koncernami, które na wszystkich rynkach działają według takiego samego schematu” – podkreślił Kondys.
Według niego, Anwim bardzo poważnie podchodzi także do zagadnienia ochrony środowiska, oszczędzania energii elektrycznej i koncepcji „zero waste”.
„W 2022 r. dokonaliśmy segmentacji naszej oferty gastronomicznej. Bardzo szczegółowo policzyliśmy co się w danym miejscu opłaca, a co nie i podzieliliśmy ofertę na stacjach własnych na cztery podstawowe formaty. Na każdej stacji z konceptem gastronomicznym Caffe Moya oferujemy kawę i hot-dogi, czyli format podstawowy, a im większy jest potencjał danej lokalizacji, tym bardziej wzrasta asortyment punktu gastronomicznego. Już widzimy efekty tego podziału w postaci wymiernych oszczędności. Pomimo inflacji wiele linii kosztowych udało nam się utrzymać na poziomie 2021 r. i radykalnie ograniczyliśmy marnotrawstwo żywności” – powiedział Kondys.
Szef operacyjny Moya przekonuje, że firma chce być nie tylko możliwie blisko klientów, ale też stawać się dla nich punktem pierwszego wyboru.
Wyścig o pierwszą trójkę nabiera tempa
Sieć Moya to nie jedyny gracz na rynku detalicznym, który ogłasza mocarstwowe plany. Węgierski MOL zapowiedział już oficjalnie, że docelowo, w ciągu kilku lat, chciałby zająć „mocne drugie miejsce” wśród operatorów stacji w Polsce. BP również nie zamierza rezygnować z zajmowanej od lat pozycji wicelidera, a ostatniego słowa nie powiedziały także Shell i Circle K, za którymi stoi kapitał potężnych międzynarodowych koncernów. To wszystko sprawia, że walka o czołówkę rynku stacji za plecami PKN Orlen w kolejnych miesiącach i latach tylko nabierze rumieńców.