Ekstremalnie wysoki udział obligacji w płynnych aktywach banku, ich przecena na skutek podwyżek stóp procentowych oraz błędne decyzje kierownictwa banku przyczyniły się do błyskawicznego upadku 16. co do wielkości instytucji finansowej USA – Silicon Valley Bank. To bankructwo może zaszkodzić branży hi-tech i start-upom nie tylko w USA, ale i w całej Europie.
Czarny łabędź to termin wymyślony przez Nassima Nicholasa Taleba amerykańsko-libańskiego ekonomistę i socjologa. To termin, który mówi o nagłym wydarzeniu, które może zmienić bieg historii, zniszczyć nawet największą i najlepiej prosperującą firmę, czy doprowadzić do wielkiego kryzysu ekonomicznego. Jednak Czarny Łabędź jest przewidywalny, bowiem występują jego sygnały i dobrze znający sytuację lub rynek, kierujący się wiedzą i intuicją mogą się przed jego skutkami ochronić. Dla większości jednak są one szokiem.
Upadek Silicon Valley Bank (SVB) jest właśnie Czarny Łabędziem i zarazem ostrzeżeniem dla instytucji finansowych działających w branży start-upów i fintech, że polityka finansowa korzystania z taniego pieniądza już się skończyła. Z aktywami o wartości około 209 mld dolarów, SVB stał się drugim co do wielkości bankrutem w historii Stanów Zjednoczonych po upadku Washington Mutual w 2008 r. Upadek SVB był błyskawiczny – 10 marca 2023 r. o 8 rano czasu waszyngtońskiego bank uznawany był jeszcze za stabilny i pewny inwestycyjnie, o godz. 14.00 The Federal Deposit Insurance Corporation (FDIC), amerykański regulator zawiadujący depozytami w porozumieniu ze Stock Exchange Comission (SEC), oficjalnie poinformował, że działalność bankowa SVB zostaje bezterminowo wstrzymana, co oznaczało jego zamknięcie. W przypadku gwarantowanych depozytów do 250 tys. dolarów, ubezpieczeni deponenci będą mieli dostęp do swoich funduszy w poniedziałek, 13 marca. Notowania na NASDAQ zawieszono.
W obecnej chwili nie wiadomo, ile jego depozytów przekraczało limit ubezpieczenia w wysokości 250 000 dolarów, ale poprzednie raporty regulacyjne wskazywały, że większość depozytów Silicon Valley Bank ten limit przekracza. Wielu klientów SVB było funduszami venture capital oraz start-upami technologicznymi, biotech i medycznymi, a ich salda na rachunkach znacznie przekraczały maksymalną kwotę ubezpieczenia FDIC. Ci deponenci mają otrzymać pierwszą ratę płatności po 13 marca i nie później niż do 19 marca, ale reszta ich funduszy zostanie uwolniona i wypłacona dopiero wtedy, kiedy będzie wiadomo, co się stanie z aktywami SVB. Rynek już 10 maca nisko wycenił obligacje banku – dłużne uprzywilejowane notowano nieco poniżej 45 centów za dolara, zaś zwykłe tylko 12,5 centa, co sugeruje, że posiadacze obligacji są przygotowani na duże straty.
Pułapka obligacji
Wyceniony 18 miesięcy temu na 44 mld dolarów bank jest pierwszą tego typu instytucją pożyczkową skoncentrowaną na technologii, która znika z rynku. Przyczyny jego upadku były przy tym dość proste. W czasie pandemii Rezerwa Federalna (FED), aby ratować amerykańską gospodarkę wykreowała spory strumień pieniądza, który znalazł się bankach. Wiele zarządów, w tym zarząd Silicon Bank Valley, pojęło decyzję, by zainwestować te fundusze w obligacje.
W przypadku SVB, u szczytu boomu technologicznego zarząd zdecydował, by ulokować 91 mld dolarów ze swoich depozytów w długoterminowych papierach wartościowych takich, jak listy zastawne i amerykańskie obligacje skarbowe, które uznano za bezpieczne. Ale wraz z rosnącą inflacją w USA nastąpiły podwyżki stóp procentowych. Wycena obligacji i listów zastawnych zmieniała się, a ponieważ ich przecena oznaczał spadek aktywów banku, zarząd zdecydował, by trzymać je do końca okresu zapadalności, licząc na spłaty, co oznaczało długi horyzont inwestycyjny, ale i brak konieczności przeliczania aktywów i ich przeceny.
Jednak na rynku coraz bardziej zaczęło brakować płynności, a posiadacze depozytów zaczęli zgłaszać się po swoje środki. Okazało się wtedy, że Silicon Valley Bank musi sprzedać część płynnych aktywów, bo najzwyczajniej w świecie nie dysponuje tak dużą gotówką. Na pokrycie strat klientów sprzedano więc papiery wartościowe wartości 21 mld dolarów, ponosząc przy tym stratę w wysokości 1,8 mld dolarów. Spadek ich wyceny najpierw oznaczał straty niezrealizowane, bowiem papiery te nadal były wykazywane w bilansie SVB, ale kiedy nastąpiła sprzedaż, straty okazały się tak duże, że na ich pokrycie nie wystarczyły kapitały własne banku. SVB do ostatniej chwili usiłował się jednak ratować.
Zarząd banku planował sprzedać inwestorom akcje zwykłe wartości 1,25 mld dolarów oraz akcje uprzywilejowane wartości 500 mln dolarów, co mniej rozwodniłoby akcjonariat. Zniwelowałoby to stratę 1,8 mld dolarów i prawdopodobnie ocaliłoby bank. Jeszcze 9 marca SVB i subemitent, jakim był Goldman Sachs (prawdopodobnie znający sytuację banku), chcieli koniecznie zamknąć ofertę. Ale sprzedaż akcji zwykłych szła powoli, ponieważ na rynku pojawiły się plotki o tym, że bank „musi je sprzedać”, co dla inwestorów oznaczało kłopoty. Goldman Sachs uporał się za to ze sprzedażą obligacji zamiennych na akcje, a fundusz private equity General Atlantic zobowiązał się do zapewnienia 500 mln dolarów kapitału własnego, gdyby oferta została zakończona. Skłoniło to analityków do twierdzenia jeszcze w piątek, 10 marca rano, że inwestycja w papiery banku jest „bezpieczna i stabilna” podczas, gdy już 9 marca akcje banku odnotowały ogromny spadek. W efekcie którego „wyparowało” 9,6 mld dolarów z kapitalizacji rynkowej. W piątek 10 marca, po nieoficjalnych informacjach o tym, że członkowie zarządu SVB sprzedawali swoje akcje, notowania w obrocie przedsesyjnym spadły o 60%.
Czy tylko SVB?
Ponieważ Silicon Valley Bank był 16. co do wielkości bankiem USA, jeszcze 10 marca Janet Yellen, sekretarz skarbu USA spotkała się w sprawie jego upadłości z kierownictwem Rezerwy Federalnej, FDIC i Office of the Controller of the Currency (OCC), instytucji także nadzorującej banki. Jak stwierdzono w oświadczeniu Departamentu Skarbu „sekretarz Yellen wyraziła pełne zaufanie do organów nadzoru bankowego, które podejmą odpowiednie działania i zauważyła, że system bankowy pozostaje odporny, a organy regulacyjne dysponują skutecznymi narzędziami do radzenia sobie z tego typu zdarzeniami”. Z kolei Cecilia Rouse, ustępująca przewodnicząca Rady Doradców Ekonomicznych Białego Domu, również tonowała nastroje, mówiąc: „Nasz system bankowy jest w zasadniczo innym miejscu niż był (…) dekadę temu”.
Sytuacja wcale jednak nie jest tak dobra. 8 marca br. Silvergate, bank z siedzibą w San Diego, obsługujący branżę kryptograficzną, powiedział, że dobrowolnie zakończy działalność po tym, jak klienci zdecydowali się wycofać miliardowe depozyty, co znaczy, że prawdopodobnie znalazł się w takiej samej sytuacji jak Silicon Valley Bank, ale nie miał szans na ratunek. Wskutek panicznych nastrojów na rynku po nagłym spadku notowań SVB, zawieszono notowania PacWest, Western Alliance i First Republic, po tym, jak akcje tych instytucji finansowych spadły o 40-50%. Po 30% spadku notowań zawieszono także na krótko obrót akcjami Signature Bank. Co prawda zarządy tych banków wydawały uspokajające oświadczenia podkreślające różnice pomiędzy nimi a Silicon Valley Bank, ale nastroju inwestorów bynajmniej nie poprawiają zakulisowe informacje, że First Republic i Western Alliance Bank znajdują się na celowniku regulatorów rynku ponieważ są dokładnie w takiej samej sytuacji jak SVB – tyle że udział obligacji i listów zastawnych w ich płynnych aktywach jest nieco mniejszy.
Co się dalej stanie z Silicon Valley Bank? W przeszłości organ regulacyjny dążył do połączenia upadłych banków z większą i bardziej stabilną instytucją. Na przykład Washington Mutual został sprzedany JPMorgan Chase. FDIC już poinformował, że wykorzysta wpływy ze sprzedaży SVB na sfinansowanie wypłat dla większych deponentów.
Problem dla fintechów, medtechów i biotechów
Bankructwa banków w USA zdarzają się bardzo rzadko mimo niesłychanie rozwiniętego systemu bankowo-finansowego. Ostatni bank ubezpieczony przez FDIC został zamknięty w październiku 2020 r. zaś w 2014 r. zamknięto ostatnio 10 instytucji bankowych i finansowych w jednym roku. Jednak akurat upadłość Silicon Valley Bank może mieć wielkie znaczenie dla całego sektora hi-tech i start-upów i to nie tylko w USA. Ten pożyczkodawca był bowiem partnerem bankowym dla połowy amerykańskich firm z branży wysokich technologii, medtechów i biotechów wspieranych przez venture capital i oferował wiele linii kredytowych dla sektora kapitału prywatnego nowoczesnych technologii ocenianego na 10 mld dolarów rocznie. Fundusze VC zauważyły problemy banku już 7 marca i jak niektóre przyznały Financial Times zaczęły doradzać niektórym spółkom z ich portfela, aby rozważyły wycofanie części swoich depozytów z SVB. „40 lat relacji biznesowych SVB wspierających Dolinę Krzemową wyparowało w ciągu 14 godzin”, powiedział Financial Times dyrektor jednego z największych funduszy venture capital w USA.
Jak stwierdzili analitycy bankowi zapytywani przez agencję AP, Silicon Valley Bank był głównym kanałem finansowym między sektorem technologicznym, założycielami firm, funduszami i start-upami, a także pracownikami. Setki firm utrzymywały swój kapitał operacyjny w banku, a rozwijanie relacji z Silicon Valley Bank było postrzegane jako dobra decyzja biznesowa jeśli założyciel start-upu chciał znaleźć nowych inwestorów lub wejść na giełdę.
„Postrzegaliśmy budowanie relacji z Silicon Valley Bank jako logiczny krok, biorąc pod uwagę ich zasięg” – powiedziała AP Ashley Tyrner, dyrektor generalny FarmboxRx, firmy dostarczającej żywność dietetyczną odbiorcom Medicaid i Medicare. Chociaż Tyrner ma kapitały także w innych bankach, przyznała, iż znaczna część zysków jej firmy jest teraz „zamrożona” w SVB. Dyrektorowi operacyjnemu nie udało się w czwartek 9 marca dokonać wypłat z konta FarmboxRx. Jednak nie tylko jej firma została dotknięta upadkiem banku.
„Jeden ze znajomych powiedział, że nie może dzisiaj (w piątek 10 marca – red.) wypłacić wynagrodzenia i płakał, gdy musiał poinformować o tym problemie 200 pracowników” — powiedziała Tyrner.
Tymczasem branża IT przeżywa zły okres. Po gwałtownym boomie okresu pandemii przyszła konieczność urealniania budżetów oraz zatrudnienia, a akcje spółek technologicznych mocno ucierpiały w ciągu ostatnich 18 miesięcy. Zwolnienia są masowe i upadek takiego banku jak SVB może spowodować potężny kryzys w całej branży oraz praktycznie zastopować na pewien czas rozwój start-upów fintech i biotech. Odbije się to echem w branży nie tylko w USA.
Brytyjski portal technologiczny Sifted poinformował, że już od 9 marca firmy i fundusze próbowały wypłacić pieniądze z brytyjskiego oddziału Silicon Valley Bank. SVB w Wielkiej Brytanii jest od zeszłego roku spółką zależną w całości należącą do banku amerykańskiego. Bilans jest wyodrębniony, a centrala w Stanach Zjednoczonych nie ma możliwości ściągania aktywów z Wielkiej Brytanii. Inwestorzy twierdzą, że start-upy, które są klientami SVB i prowadzą działalność w USA, prawdopodobnie mają osobne konto po drugiej stronie Atlantyku.
„Jedna czwarta naszych firm portfelowych z SVB była zdecydowana, a powiedziałbym, że 70-80% się zastanawia. Wszystkie te firmy planują przenieść pieniądze do Wise, Brex, itp.” – poinformował 10 marca berliński inwestor zajmujący się finansowaniem typu seed na wczesnym etapie.
„Każdy założyciel postąpiłby bardzo konserwatywnie. Założyciele zamierzają zrobić to, na co się zdecydowali. Jeśli istnieje jakiekolwiek ryzyko (związane z bankiem – red.), prawdopodobnie go nie podejmą — mają firmy i płace. Jeśli bank stracił zaufanie swoich klientów, to jest problem” – stwierdził w wypowiedzi dla portalu londyński fundusz VC – partner finansowania Serii A.
Silicon Valley Bank działa w Wlk. Brytanii od 2004 r. i jest na tym rynku najlepiej osadzony w Europie. Otworzył też swoje oddziały w Irlandii, Niemczech, Danii i Szwecji. Planował ekspansję w Europie Środkowej, m.in. w Polsce. Do klientów banku w Wielkiej Brytanii należą firmy takie jak Snyk, Graphcore i Wise, a także niektóre z największych funduszy VC na kontynencie, takie jak Atomico, Index i Accel. Międzynarodowa część banku to jednak ułamek jego całej działalności. W 2022 r. tylko 18% depozytów pochodziło od klientów poza USA, a globalna działalność bankowa na rzecz funduszy stanowiła jedynie o 3% całkowitych depozytów klientów.