Analiza ISBiznes.pl: Rok wojny, rok wielkich zmian

Po roku wojny na Ukrainie i 9 pakietach sankcji przeciw Rosji widać już zarys jej długofalowego wpływu na gospodarkę. W dużym stopniu spadł eksport „na kierunku rosyjskim” w mniejszym – import. Podobnie działo się w całej Unii Europejskiej. Zyskał polski rynek pracy, choć nie tyle, ile by mógł. Ceny surowców, zwłaszcza energetycznych po początkowym szoku zaczynają się stabilizować. Powoli banki centralne radzą sobie z inflacją, która przyspieszyła wskutek wojny.

Jeszcze w 2021 r. Rosja była ósmym największym odbiorcą towarów z Polski i trzecim największym eksporterem do naszego kraju. Wojna na Ukrainie dokonała istotnego przewartościowania tych statystyk. W całym 2022 r. eksport z Polski spadł o przeszło 46% do wartości nieco ponad 5 mld dolarów, a import – o 17%, do mniej niż 17 mld dol. O ile pozycja Rosji jako eksportera do Polski niewiele się zmieniła – ma ona obecnie 4 miejsce, o tyle jako odbiorca towarów z Polski, głównie na skutek sankcji, zajmuje ona obecnie 18 pozycję.

Z danych GUS wynika, że największy spadek sprzedaży do Rosji nastąpił w marcu i kwietniu 2022 r., potem nastąpił pewien wzrost i stabilizacja na poziomie 300-400 mln dolarów miesięcznie. Inaczej było z importem, który zmieniał się w rytm wchodzenia w życie kolejnych pakietów sankcji oraz spadku cen surowców.

Wojna odbiła się też na biznesie. Z badań Konfederacji Lewiatan widoczne jest, że 48% polskich firm zmniejszyło poziom obrotów na rynku ukraińskim, a aż 34% całkowicie zawiesiło działania biznesowe na tym rynku. Dla większości firm działających w Rosji, jeśli nie handlowały asortymentem nie podlegającym sankcjom, jak np. farmaceutyki, rok 2022 oznaczał stopniowy kres działań biznesowych. Ale nie dla wszystkich. Analitycy Polskiego Instytutu Ekonomicznego zwrócili uwagę na próby omijania sankcji poprzez reeksport z kraju trzeciego. Według ich danych opublikowanych w „Tygodniku Gospodarczym” w ciągu 11 miesięcy zeszłego roku eksport do Turcji wzrósł o 45 proc., do Kazachstanu – o 35 proc., do Uzbekistanu – o 74 proc., do Gruzji – o 40 proc., do Armenii – aż o 344 proc. Z kolei według informacji uzyskanych przez ISBiznes.pl niektóre firmy handlowały z Białorusią towarami, które ewidentnie mogły być przeznaczone dla Rosji i to na zaopatrzenie wojsk walczących na Ukrainie. Były to konserwy mięsne i rybne, cukier, mąki, kasze i makarony oraz tania chemia gospodarcza. Towary wysyłane do państw Azji Środkowej, także prawdopodobnie trafiały do Rosji i być może do rosyjskiej armii.

Rynek pracy czyli pozytywy

Obecnie w Polsce przebywa 2,3 mln Ukraińców. Są to osoby, które mieszkały w  naszym kraju przed wybuchem wojny – łącznie ok. 775 tys. – jak i uchodźców, którzy przekroczyli granicę Polski po 24 lutego. Według rejestrów ZUS w styczniu 2023 w rejestrach PESEL znajdowało się 1,5 mln uchodźców z Ukrainy, przy czym 46% z nich stanowiły kobiety w wieku aktywności zawodowej, zaś 40% to dzieci.

Według „Barometru Polskiego Rynku Pracy” Personel Service, w ciągu najbliższych kilku lat 10% Ukraińców planuje przenieść się do Polski na stałe. Są to głównie osoby od 36 do 50 roku życia (14 proc.) oraz pracownicy, którzy byli w Polsce co najmniej trzy razy (13 proc.) przy czym więcej jest mężczyzn – 11% – i niż kobiet – 8%. Nie jest to wiele, w porównaniu np. z Niemcami, gdzie według badań tamtejszego Urzędu Pracy, chęć pozostania na stałe wyraziło niemal 40% z 1,05 mln przebywających tam Ukraińców.

Pozytywem jest, że w 2022 r. wydano 786 tys. powiadomień o zamiarze powierzenia pracy obywatelowi Ukrainy. Ten instrument wprowadzony specustawą, która weszła w życie niedługo po wybuchu wojny, miał ułatwić ukraińskim uchodźcom otrzymanie pracy i istotnie to się udało. Znajdowali oni najczęściej zatrudnienie w branży usługowej, hotelarskiej, produkcyjnej, HoReCa czy e-commerce.

Z kolei z badań przeprowadzonych przez  Konfederację Lewiatan wynika, że obecnie 12% polskich firm zatrudnia Ukraińców, a 5% planuje to zrobić. Najchętniej przy tym oferują pracę Ukraińcom firmy duże (36%) i średnie (29%). Rzadko to robią firmy małe (6%).

Raport Personel Service stwierdza, iż 42% przedsiębiorstw w Polsce w listopadzie 2022 r. miało w swojej załodze pracowników ze Wschodu. To wzrost o 8 pp. w porównaniu do lutego 2022 r. i o aż 14 pp. więcej w porównaniu do edycji z 2021 r.

Najwięcej pracowników z Ukrainy znajduje pracę firmach zatrudniających ponad 250 osób – 57% z nich ma w załodze kadrę ze Wschodu. W przypadku średnich firm 45% deklaruje zatrudnianie Ukraińców, a w małych nieco ponad 25%. W 57% firm pracownicy z Ukrainy trafiają na stanowiska na niskim szczeblu firmowej hierarchii.

Jest jednak i druga strona tego medalu – ukraińska przedsiębiorczość, nie tylko zatrudnianie. Od wybuchu wojny zostało założonych przez Ukraińców w Polsce 20 tys. działalności gospodarczych. Jak wynika z danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego w 2022 r. Ukraińcy założyli nieco ponad 16 tys. jednoosobowych działalności gospodarczych oraz 4 tys. spółek z udziałem kapitału ukraińskiego.

Rynek unijny czyli osłabienie

Na rynku unijnym jest widoczne, że wymiana handlowa z Rosją uległa poważnemu osłabieniu, co było widoczne, zwłaszcza w II połowie 2022 r. Pomiędzy lutym a wrześniem 2022 r. udział Rosji jako jednego z krajów poza Unii eksportującego do UE swoje towary i usługi spadł z 6,4% do 3,8%. Od marca deficyt Unii w handlu z Rosją sukcesywnie spadał. W marcu u.br. był on najwyższy wynosząc 19,6 mld euro. We wrześniu różnica między importem i eksportem do Rosji wyniosła już tylko 9,7 mld euro i nadal spadała. Spadek ten objął zwłaszcza surowce energetyczne. Węgiel stanowił 45% wolumenu rosyjskich surowców energetycznych eksportowanych do Unii w 2021 r. i 13% w III kw. 2022 r. Udział gazu ziemnego spadł z 36% w 2021 do 18% w III kw. 2022 r. W innych grupach towarowych udział nawozów sztucznych spadł z 29% do 17% i żelaza oraz stali z 16% do 5%.

Jak stwierdza raport analityków XTB, Rosjanom kompletnie nie wypalił szantaż na rynku surowców energetycznych, zwłaszcza  w przypadku kluczowego dla Europy rynku gazu. „Okazuje się jednak, że po początkowym szoku na rynku gazu, ropy czy również węgla, ceny spadły i ustabilizowały się, a Europa znalazła innych dostawców kluczowych surowców. Choć Putin chciał zamarznięcia Europy podczas mijającej już zimy, to ograniczenie zużycia, znalezienie innych dostawców oraz łagodna pogoda doprowadziły do spadków cen poniżej poziomów sprzed wojny” – piszą w raporcie Michał Stajniak i Maciej Kietliński, analitycy XTB. Jak wynika z danych w nim zawartych, obecnie ceny surowców energetycznych notują solidne spadki: Gaz TTF: -42% r/r, gaz amerykański: -57% r/r, zaś ropa Brent: -17% r/r. Zdrożał jedynie o 8% rok do roku węgiel ARA.

Nieco inaczej jest z cenami gazu, które co prawda spadły do poziomów sprzed wojny, ale nie mogą jednocześnie spaść poniżej notowań gazu LNG w Azji. LNG stanowi bowiem dużą część dostaw do Europy, więc ceny europejskie muszą być konkurencyjne. Tu wzrost jest w stosunku do okresu przedwojennego spory, nawet momentami dwukrotny.

Co ciekawe, jak wynika z cen giełdowych, mimo praktycznego zamknięcia przez dużą część roku możliwości dostaw zbóż, pasz i oleistych z Ukrainy i częściowo Rosji na rynek światowy, ceny na te produkty rolne nawet spadły. Przyczyną, poza odblokowaniem szlaku żeglugowego przez Morze Czarne, jest zapewne fakt, iż głównymi odbiorcami tych produktów były państwa Afryki Północnej, nie kupujące na światowym rynku, lecz zawierające długoterminowe kontrakty z eksporterami rosyjskimi i ukraińskimi. Analiza XTB wskazuje na 15% spadek cen pszenicy rdr, utrzymanie cen kukurydzy i 5,2% wzrost cen słonecznika.

Jak stwierdzają analitycy, inflacja, z którą z trudnością radzą sobie banki centralne państw zachodnich miała swój początek jakiś czas przed wojną, zwłaszcza w Europie Środkowej, więc nazywanie jej „putinflacją” jest co najmniej nadużyciem, jeśli nie kłamstwem. „Wydaje się jednak, że banki centralne osiągnęły przynajmniej połowiczny sukces, choć jednocześnie duża część spadku tempa inflacji bierze się ze spadku cen surowców” – stwierdzają analitycy XTB. Inaczej dzieje się na rynku akcji. Falował on w rytm wydarzeń na froncie wojny ukraińsko-rosyjskiej i można wprost powiedzieć, że ukraińska kontrofensywa czy udany opór ze strony sił zbrojnych Ukrainy powodowały ożywienie na rynku akcyjnym, mimo iż dla tego rynku wojna jest czynnikiem zasadniczo negatywnym. Byli i wygrani. To firmy branży zbrojeniowej, głównie producenci broni oraz dostawcy sprzętu wojskowego. Notowania Lockheed Martin w ciągu roku wzrosły o 20,33%. Raytheon Technologies producent rozwiązań elektronicznych i systemów przeciwlotniczych w branży zbrojeniowej zyskał 8%. Były to także firmy polskie, jak Lubawa, producent kamizelek kevlarowych z 16% wzrostem czy Protektor producent obuwia wojskowego ze 117% wzrostem notowań.


Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan

Po wybuchu wojny zostaliśmy postawieni pod ścianą w kwestii cen surowców energetycznych, których Rosja była jednym z głównych eksporterów na świecie. Procesy dywersyfikacji energetycznej, które trwają latami musiały zajść natychmiast tu i teraz. To była konsekwencja odcięcia Rosji od środków finansowych. Niestety, nie do końca wyciągnęliśmy wnioski z tej lekcji – mamy owszem projekt powstania elektrowni atomowej, ale jednocześnie blokujemy nadal budowę farm wiatrowych. Zapewne gdyby nie wojna temat transformacji energetycznej w dalszym ciągu byłby skazany na niebyt w polskiej przestrzeni publicznej. Drugą i namacalną konsekwencją wojny był napływ uchodźców. W pierwszych dniach konfliktu zachowaliśmy jako Polacy ludzką twarz – przyjęliśmy blisko 1,5 mln Ukraińców do naszych domów. To oni napędzili znacznie konsumpcję, szczególnie dóbr pierwszej potrzeby. Po roku możemy mówić, że nadal w granicach Polski znajduje się blisko milion osób, które tego pamiętnego lutego minionego roku zdecydowały się uciec z własnej ojczyzny. Jednocześnie ponad 0,5 mln osób pozostaje aktywna na rynku pracy. To poważny zastrzyk dla rodzimych firm, to także dodatkowe wpływy do budżetu, a jednocześnie możliwe koło ratunkowe dla naszej kulejącej demografii. Trzecią konsekwencją wojny jest wysoka inflacja – chociaż napędziły ją też inne czynniki, o czym nie chcą pamiętać rządzący. Owszem, to przez Putina rozpoczęliśmy szybki marsz cen w górę, ale ten proces zaczął się już wcześniej, w momencie, w którym w ramach pomocy dla przedsiębiorców rząd zdecydował się wypuścić na rynek ponad 240 mld zł. Wtedy nie mieliśmy jako obywatele i przedsiębiorcy co zrobić z tymi środkami – cała gospodarka stanęła. Gdy ruszyła to nasz gospodarczy pociąg nabrał takiego rozpędu, że ciężko go było spowolnić przez blisko 2 lata. Rosła produkcja, sprzedaż, eksport i import biły kolejne rekordy. Przedsiębiorcy gromadzili zapasy, to one w znacznej mierze odpowiadają za wzrost PKB w ubiegłym roku. Największym jednak problemem przedsiębiorców jest nadal niepewność co do przyszłości i obawa o możliwość eskalacji konfliktu, który będzie prowadził do kolejnych szoków podażowych na światowych rynkach i kolejnych zaburzeń w krajowej gospodarce.