Chińskie polowanie na ibuprom oraz rozważania o rozterkach energetycznych świata

O dżinie populizmu, który uciekł z butelki i nie chce spełnić życzenia o braku wzrostu bezrobocia, chińskim szturmie na apteki w poszukiwaniu popularnych leków przeciwgorączkowych po dywagacje na temat skuteczności limitów cenowych na rosyjską ropę oraz okiełznaniu fuzji jądrowej – pisze Maciej Pielok z Pekao TFI.

Poznaliśmy wyniki dogrywki wyborów do amerykańskiego Senatu w stanie Georgia – wygrał kandydat Demokratów. Wszystko zapowiadało więc dominację partii Joe Bidena w Senacie 51 do 49 głosów. Jednakże, dwa dni później Pani Senator z innego stanu, Arizony, ogłosiła swoją decyzję o porzuceniu szeregów partii Demokratów i określiła się jako polityk niezależny. Demokraci nadal utrzymują większość w Senacie, ale niezależny senator dodatkowo komplikuje układankę na legislacyjnej szachownicy.

Wiele wskazuje na to, że w przyszłym roku politycy na Zachodzie, a pewnie i u nas, będą musieli mierzyć się ze wzrostem bezrobocia. Już teraz w USA widoczna jest tendencja wzrostowa w liczbie osób pobierających zasiłek dla bezrobotnych. Co prawda obecne 1,67 mln blednie w porównaniu do 25 mln Amerykanów na zasiłku w czasie COVID-u oraz ciągle jest to mniej niż w latach 2018, 2019, ale jest to jednak zauważalne pogorszenie kondycji rynku pracy w USA. Sądzę, że moment znacznego pogorszenia na rynku pracy ma szanse wyznaczyć jednocześnie punkt zwrotny na rynkach ryzykownych aktywów, a to za sprawą powrotu stymulacji fiskalnej i monetarnej. Uważam, że politycy na świecie nie zdecydują się na uzdrawianie gospodarki kosztem pasywności wobec bezrobocia, bankructw firm czy nawet ostrego zacieśniania pasa przez gospodarstwa domowe. Dżin populizmu na dobre uciekł z butelki.

W Chinach na fali protestów przeciwko polityce zero-COVID zdecydowano się na zmniejszenie obostrzeń dotyczących testowania, sposobu odbywania kwarantanny oraz noszenia maseczek. Zmiana zasad początkowo wyszła oddolnie od władz lokalnych. Kilka dni później mamy już też podobne stanowisko Rady Państwa. Jednocześnie w Pekinie zdaje się narastać fala zachorowań, a Chińczycy rzucili się do aptek. Są informacje o racjonowaniu kończących się zapasów ibuprofenu i paracetamolu. Nie wiadomo, na ile trwałe okaże się poluzowanie obostrzeń. Wybiegając jednak kilka miesięcy do przodu, spodziewam się mimo wszystko stopniowego wychodzenia z zero-COVID, ale na tyle powolnego, by Pekin zachował twarz. Luzowanie obostrzeń pandemicznych w Chinach może dla nas oznaczać wyższe ceny surowców, w tym gazu. Do tej pory Stary Kontynent nie musiał specjalnie konkurować o dostawy gazu z Państwem Środka. Wzrost chińskiej aktywności gospodarczej, a w konsekwencji wzrost zapotrzebowania na paliwa może sprawić, że europejski kryzys energetyczny potrwa dłużej.

Stopy procentowe w Polsce bez zmian. Pojawiają się co prawda wypowiedzi członków Rady Polityki Pieniężnej o konieczności dalszych podwyżek stóp procentowych, ale to jastrzębie skrzydło RPP jest dziś w mniejszości. My obstajemy przy naszym założeniu, że stopy procentowe pozostaną bez zmian dopóki pozwala na to stabilność polskiego złotego.

Pomóc powinny już teraz słabnące presje kosztowe u producentów. W USA roczna dynamika cen producenckich ma już „tylko” 7-kę z przodu, a w Chinach ceny płacone przez producentów spadały drugi miesiąc z rzędu. Jednakże w przypadku rynków rozwiniętych, co świetnie widać właśnie w składowych odczytu inflacji producenckiej w USA, hamowanie wzrostu cen niestety nie idzie gładko. Pamiętajmy też, że to co daje oddech od inflacji w Europie i u nas (mocniejsze EUR i PLN do USD) może jednocześnie powodować wyższą inflację w USA. Faktem jednak pozostaje, że koszty producentów rosną wolniej, a to naszym zdaniem oznacza zapowiedź (z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem) spadków inflacji odczuwanej przez konsumentów.

Długofalowo jednak obrazek nie wygląda różowo za sprawą ogromnej niepewności na rynku energii. Dopiero co grupa G7 wprowadziła embargo na import ropy z Rosji. Jednocześnie chcąc utrudnić po prostu przerzucenie dostaw gdzie indziej przez Moskwę, nałożono górny limit ceny na baryłkę rosyjskiego czarnego złota. Limit wynosi 60 USD za baryłkę i dotyczy ropy przewożonej statkami. Sposobem na wyegzekwowanie maksymalnej ceny ma być przymus dla firm ubezpieczeniowych z G7, by nie ubezpieczały tankowców, których ładunek rosyjskiej ropy miałby być sprzedany za wyższą stawkę. Jestem bardzo ciekaw, na ile taki niedoskonały mechanizm „oclenia” rosyjskiej ropy sprawdzi się w kolejnych miesiącach. Nie trwało to długo, jak Turcy zaczęli blokować tankowce na Bosforze, żądając właśnie dodatkowych ubezpieczeń. Pytanie na ile zakorkuje to przy okazji import nierosyjskiej ropy… Oj coś nie widzi mi się szybki spadek cen na stacjach paliw. Szczególnie, że Biały Dom od miesięcy nie jest w stanie przekonać swojego sektora naftowego do zwiększenia mocy wydobywczych. Po spektakularnych bankructwach łupkowych firm, dziś zarządy firm paliwowych wolą postawić na pilnowanie zysków swoich i akcjonariuszy, a nie ekspansję. Na to Biały Dom odpowiada ostrą krytyką, ale też brakiem konkretnych gwarancji bezpieczeństwa dla sektora.

Wspomnę jeszcze przy okazji o sytuacji „gazowej” w Europie. Zapełnienie magazynów wciąż jest bliskie maksimów, ale uderzenie zimy w ostatnich dniach niweluje gazowe oszczędności poczynione w końcówce października. O ile o gaz w zimie się nie boimy, to nie widzimy łatwego rozwiązania problemu niedoborów gazu na Starym Kontynencie w przyszłym roku. To z kolei rzutuje też na ceny żywności – drogi gaz to drogie nawozy.

Najpewniej problemy energetyczne pozostaną z nami na kilka lat. To oczywiście powinno po drodze stworzyć szereg okazji inwestycyjnych w tym sektorze – zarówno po stronie zielonej energii oraz „brudnej energetyki”. Ta druga jest niezbędna, by przeprowadzić transformację energetyczną. Jednocześnie sądzę, że w kolejnych latach na fali będą biznesy oferujące optymalizację kosztową produkcji, zautomatyzowane zarządzanie energią w firmach. Wreszcie, dobre perspektywy mają też branże związane z automatyzacją produkcji. Im wyższe koszty osobowe, tym większa zachęta, by sięgnąć po robota. A może już za chwilę te wszystkie problemy odejdą w zapomnienie, wraz z okiełznaniem fuzji jądrowej? Próby czerpania energii z łączenia zamiast rozszczepiania atomów trwają od długich dekad, ale zdaje się, że jesteśmy coraz bliżej przełomu. W USA osiągnięto bowiem kamień milowy – eksperyment wyprodukował więcej energii niż zużył do zapoczątkowania reakcji. Jeśli opanujemy fuzję jako źródło energii, to kto wie, może nie tylko na zawsze rozwiążą się problemy z energią (a co za tym idzie, pewnie drastycznie przebudowałby się układ sił na świecie), ale może także będziemy mogli sięgnąć po życie opisywane do tej pory w literaturze science fiction.

Maciej Pielok, dyrektor ds. strategii inwestycyjnej Pekao TFI