Tylko 20 proc. wynosi obecnie przepustowość Nord Stream 1

gazociąg ue rosja
Pixabay

Gazprom zmniejsza dostawy gazu do Niemiec gazociągiem Nord Stream 1 stanowiącym główne źródło dostaw gazu do tego kraju. Obecnie gazociąg będzie pracował z 20% przepustowością. Rosjanie twierdzą, iż musieli zatrzymać pracę turbiny Siemens na stacji sprężarek, Niemcy, że to nacisk polityczny, zaś analitycy, że postawa Rosji ma dużo wspólnego z pogarszającą się pozycją militarną wojsk rosyjskich w Ukrainie

Gazprom oświadczył, iż przepływy w gazociągu Nord Stream 1 spadną do 33 mln metrów sześciennych. Oznacza to, iż gazociąg pracować będzie z 20% przepustowością, czyli nastąpi ograniczenie przesyłu o połowę, ponieważ obecnie pracuje on z przepustowością 40%. Jako przyczynę Gazprom podaje to, że musiał zatrzymać pracę turbiny gazowej Siemensa na stacji sprężarek na polecenie organu kontroli i nadzoru branży paliwowej.

Rosja jest drugim co do wielkości światowym eksporterem ropy naftowej po Arabii Saudyjskiej i największym na świecie eksporterem gazu ziemnego. Europa importuje około 40% swojego gazu i 30% ropy z Rosji, największym odbiorcą tych surowców energetycznych są  Niemcy.

Już w czerwcu Rosja ograniczyła przepływy przez Nord Stream 1 do 40% przepustowości, motywując to opóźnieniem zwrotu turbiny gazowej serwisowanej przez Siemens Energy w Kanadzie. Zarząd Siemens Energy nacisnął kanadyjską spółkę na szybkie zakończenie prac, tak by mimo sankcji turbina była gotowa do zwrotu. Tymczasem Rosjanie zamknęli w lipcu całkowicie Nord Stream 1 powołując się na konieczność dorocznej konserwacji. Przerwa nazywana przez nich „techniczną” skończyła się po 10 dniach, ale gazociąg został uruchomiony na 40% wydajności.

Serwis turbiny jest przy tym kwestią sporną, bowiem Niemcy i Rosja przerzucają się sprzecznymi oświadczeniami. Gazprom poinformował w maju, że otrzymał dokumenty w sprawie turbiny od Siemens  Energy i kanadyjskiej spółki koncernu, ale „nasuwają one dodatkowe wątpliwości i nie zmieniają wcześniej zidentyfikowanych zagrożeń”. Chodzi o sankcje unijne i brytyjskie bowiem „rozwiązanie tej kwestii jest ważne dla dostawy napędu do Rosji i pilnego remontu innych napędów turbin gazowych dla stacji sprężarek Portowaja”.

Niemiecka firma odpowiedziała, że ​​nie widzi związku między kwestią turbin a wprowadzonymi lub zapowiadanymi przez Gazprom cięciami przesyłu w gazociągu Nord Stream 1. Siemens Energy poinformował natomiast, że transport serwisowanej turbiny do Rosji może rozpocząć się natychmiast, a piłka jest po stronie Gazpromu.

– Na początku zeszłego tygodnia niemieckie władze dostarczyły Siemens Energy wszystkie dokumenty niezbędne do eksportu turbiny do Rosji. Gazprom jest tego świadomy. Brakuje natomiast dokumentów celnych na import do Rosji. Gazprom, jako klient, jest zobowiązany je dostarczyć – podał zarząd spółki.

Tymczasem Gazprom niedwuznacznie zaznaczył, że dokumenty przyjdą wtedy jeśli strona niemiecka zapewni swobodne serwisowanie turbin dla gazociągu, faktycznie w tej kwestii uchylając sankcje i prosząc o to inne kraje Unii Europejskiej.

Holenderski kontrakt gazowy na styczeń 2023 r., stanowiący europejski benchmark cen gazu, zamknął się  na poziomie o 9,95% wyższym po wiadomości o ostatnim zmniejszeniu przesyłu w Nord Stream 1. Gazociąg, który ma przepustowość 55 mld m sześciennych rocznie, jest największym rosyjskim połączeniem gazowym z Europą.

Przyczyny obecnych sankcji są na Zachodzie postrzegane jako polityczne. Niedawno niemiecki regulator sieci gazowej oświadczył, że utrzymanie 40% wydajności Nord Stream oznacza konieczność „podjęcia dodatkowych środków”, aby osiągnąć 90% pojemności magazynowej. Miałoby to zapobiec racjonowaniu gazu w zimie, zaś analitycy twierdzą, że jeśli przesył dalej będzie zmniejszany „do Niemiec zawita recesja”.

– Już przy 40% napełnianie magazynów było trudne, przy przesyle zmniejszonym do połowy będzie to niemożliwe. Oni (Rosjanie) po prostu nie chcą żebyśmy napełnili te magazyny – stwierdził jeden z analityków niemieckiej branży energetycznej.

Analitycy i politycy w Niemczech obawiają się, że Rosja posunie się do odcięcia zimą Niemiec od dostaw gazu, co mogłoby doprowadzić do „długotrwałej recesji”, a już na pewno doprowadziłoby do gwałtownego wzrostu cen dla konsumentów już zmagających się z wyższymi cenami żywności i energii spowodowanymi inflacją. W zeszłym tygodniu rząd Niemiec ogłosił 15 mld dol. pomocy dla Uniper, największej firmy importującej gaz z Rosji.

Unia Europejska wielokrotnie oskarżała Rosję o uciekanie się do szantażu energetycznego, ale Kreml zawsze twierdził, że braki są spowodowane problemami z utrzymaniem infrastruktury i skutkami zachodnich sankcji. Co prawda władze Rosji stwierdziły w końcu czerwca, że Moskwa nie jest zainteresowana całkowitym wstrzymaniem dostaw rosyjskiego gazu do Europy, ale już w lipcu prezydent Władimir Putin zapowiedział pośrednio cięcia w dostawach gazu, ostrzegając Zachód, że dalsze sankcje mogą spowodować katastrofalne podwyżki cen energii dla konsumentów na całym świecie.

Co ciekawe, analitycy wiążą nasilenie rosyjskiego szantażu gazowego z pogorszeniem się pozycji wojsk Federacji w wojnie w Ukrainie. Jak zauważył były dowódca armii USA w Europie gen. Ben Hodges, Ukraińcom udało się dzięki doskonałej artylerii i dostarczonym im systemom rakietowym średniego zasięgu HiMARS zatrzymać rosyjską ofensywę, bowiem ponad 100 napadów artyleryjskich zniszczyło do 40 przyfrontowych magazynów paliw, amunicji i żywności oraz polowych warsztatów remontowych. Jak stwierdził gen Hodges „Rosjanie zostali odcięci od zaopatrzenia”. Jeden z wojskowych analityków fińskich dodał – W sytuacji zdecydowanego pogorszenia pozycji własnych wojsk, Rosja wszystkimi  środkami politycznymi będzie się starała wpłynąć na Niemcy by nie wspierały Ukrainy. Groźba recesji i chłodu w zimie jest właśnie takim szantażem.

Unia Europejska zaproponowała państwom członkowskim w zeszłym tygodniu, aby ograniczyły zużycie gazu o 15% w okresie od sierpnia do marca w porównaniu z tym samym okresem w latach poprzednich. Miałoby to ułatwić wypełnienie podziemnych magazynów przed sezonem zimowym szczytowego zapotrzebowania. Rozmowy w tej sprawie okazały się nie takie łatwe, jak to się mogłoby wydawać. Na początku odmownie odpowiedziały Włochy, Hiszpania i Portugalia, przy czym Hiszpanie stwierdzili iż 15% ograniczenie oznacza, że o tyle samo spadłby ich przesył gazociągami do Francji, do której eksportowana jest część hiszpańskiego gazu. Ostatecznie jednak po długich rozmowach wczoraj późną nocą osiągnięto takie porozumienie.