Skandynawowie uciekają z Rosji

Materiały prasowe

Jedna z największych światowych marek odzieżowych, szwedzka sieć H&M, poinformowała iż ostatecznie kończy działalność w Rosji. Firma zawiesiła swoją aktywność na tym rynku w marcu br. po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. To kolejna firma skandynawska, która odchodzi z rynku rosyjskiego lub zawiesza bezterminowo swoją działalność biznesową

H&M jako podstawę swojej decyzji podała „niepewną przyszłość na rynku rosyjskim i obecne wyzwania operacyjne”. W komunikacie kierowanym do inwestorów prezes H&M Group Helena Helmersson napisała, że „po dokładnym rozważeniu uważamy, że w obecnej sytuacji kontynuacja naszej działalności w Rosji jest niemożliwa[…]. Jesteśmy głęboko zasmuceni wpływem, jaki wywrze to na naszych współpracowników i jesteśmy bardzo wdzięczni za ich ciężką pracę i poświęcenie”. Sklepy sieci pozostaną jednak otwarte na ograniczony czas, aby sprzedać pozostałe zapasy w ramach procesu wychodzenia z rynku. Cała likwidacja rosyjskiej części aktywności będzie kosztowała H&M 2 mld koron szwedzkich (192 mln dol.) z czego wpływ na bieżące przepływy pieniężne w ramach Grupy będzie miała połowa tej kwoty.

– Pełna kwota zostanie uwzględniona jako koszty jednorazowe w wynikach za trzeci kwartał 2022 r. – podała firma.

Nieoficjalnie wiadomo, iż do decyzji H&M poza względami marketingowymi – szwedzka firma nie chciała by mówiono, że robi interesy w kraju, który najechał na Ukrainę – przyczyniły się także nowe pomysły rządu rosyjskiego, który chce zezwolić na nacjonalizację lub przejmowanie majątku firm z krajów „wrogich Rosji”. I to właśnie zostało nazwane „niepewną przyszłością na rynku rosyjskim”. Dlatego też firma zdecydowała się na kontrolowaną likwidację swojej aktywności w Rosji. Mimo wyjścia z tego rynku, osłabienia aktywności na rynku ukraińskim (praktycznie jej wstrzymania) oraz na Białorusi, sprzedaż H&M wzrosła o 17% do 54,5 mld koron w okresie od marca do maja w porównaniu z tym samym okresem rok wcześniej, a zysk netto wzrósł o 33% do 3,7 mld koron.

Jest to kolejna duża firma skandynawska, która odchodzi z rynku rosyjskiego lub zawiesza „na czas nieokreślony” działalność biznesową na nim. Na początku lipca z podobnym komunikatem wystąpiła duńska firma Lego, największy na świecie producent zabawek, kończąc partnerstwo z grupą handlową, która w imieniu marki prowadziła 81 sklepów na terenie całej Federacji Rosyjskiej.

Szwedzki Ericsson, jeden z największych producentów sprzętu sieciowego, ogłosił już w kwietniu br. jako jedna z pierwszych firm skandynawskich, że zawiesza „wszystkie operacje na rynku rosyjskim na czas nieokreślony”. Podobnie postąpiło tydzień później Volvo wstrzymując sprzedaż i produkcję samochodów ciężarowych w zakładzie w Kałudze.

W końcu czerwca o „znacznym ograniczeniu działalności” na rynkach białoruskim i rosyjskim ogłosiła inna wielka firma – szwedzka gigant meblowy Ikea. Przypadki Volvo i Ikei są jednak trudniejsze niż innych firm skandynawskich, mają one bowiem na Białorusi i w Rosji swoje zakłady produkcyjne i wisi nad nimi widmo rosyjskich regulacji ustawowych o nieodpłatnym przejmowaniu majątku zagranicznych firm z krajów wrogich Rosji. Wspominała o takim projekcie rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa. O pomyśle podobnej ustawy wspominał też na początku lipca br. rządzący Białorusią Alaksandr Łukaszenka.

– Przypadki Ikei i Volvo pokazują, że lokowanie na rynku rosyjskim czy białoruskim inwestycji produkcyjnych może być fatalnym pomysłem, mimo rzekomo bardzo dobrych warunków na starcie. Dotyczy to także firm polskich. Pora wreszcie, żeby polskie firmy w swoim pędzie do obniżania kosztów zaczęły brać pod uwagę także ryzyko polityczne i korzystały w tym z doświadczeń innych, bo nauka może im wyjść piekielnie drogo – powiedział ISBiznes.pl analityk jednego z banków inwestycyjnych działających w Polsce.