Bezprecedensowa ekspansja e-usług zdrowotnych – wymuszona poniekąd przez koronawirusa – sprawiła, że brytyjski rynek e-wizyt wart jest 2,5 mld zł i stale się rozwija. Jeszcze większe wrażenie robią prognozy dotyczące Chin – mówi się, że w ciągu 10 lat tamtejszy rynek tele-medycyny będzie wart 2,6 bln zł. Eksperci Kearney potwierdzają, że podobny trend obserwujemy także w Polsce
Według opracowania “Year-ahead predictions 2022” przygotowanego przez firmę doradczą Kearney, w Stanach Zjednoczonych, w okresie od czerwca do listopada 2020 r., porady lekarskie on-line stanowiły 30 proc. wszystkich wizyt. Choć większość Amerykanów deklarowała, że wolałaby odwiedzić lekarza osobiście, to niemal 90 proc. z nich było zadowolonych z usług, jakie otrzymali w ramach wirtualnych spotkań. Lekarze w dużych kompleksach szpitalnych, takich jak John Hopkins, przeprowadzili już ponad milion e-wizyt. A to nie koniec zmian. Przewiduje się bowiem, że amerykański rynek wirtualnej opieki zdrowotnej wzrośnie o 28 proc. w ciągu najbliższych pięciu lat.
Warto zaznaczyć, że zjawisko ma charakter globalny. Brytyjski sektor e-medycyny jest obecnie wyceniany na 451 mln GBP (ok. 2,5 mld zł). Eksperci oczekują, że w ciągu najbliższych czterech lat nastąpi jego gwałtowny wzrost, a zostanie on wsparty częścią środków na poziomie 6,6 mld GBP (35 mld zł), które Krajowa Służba Zdrowia ma otrzymać z funduszy przeznaczonych na łagodzenie skutków pandemii do roku 2024.
Ten sam trend możemy zaobserwować w Chinach. Liczba lekarzy skupionych wokół aplikacji służącej do udzielania e-porad wzrosła ponad dwukrotnie od 2020 r. Przewiduje się, że chiński rynek e-wizyt osiągnie wartość 2,6 bln zł (4,2 bln juanów) w ciągu najbliższych 10 lat.
– Eksperci zakładają, że rok 2022 przyniesie bezprecedensową wręcz ekspansję wirtualnej opieki zdrowotnej, a ta stanie się integralną częścią sektora na całym świecie. Tego, że popyt na zdalne usługi medyczne nie zmaleje możemy być pewni. Jako społeczeństwo dążymy bowiem do przeniesienia jak największej części naszych aktywności do sieci. Doskonałym przykładem jest praca – 60 proc. Europejczyków i 50 proc. Amerykanów deklaruje, że chciałoby wykonywać swoje obowiązki zawodowe nie wychodząc z domu. W Polsce natomiast ponad 70 proc. pytanych chciałoby w przyszłości pracować hybrydowo – mówi Dawid Krzysiak, dyrektor Kearney z biura w Warszawie odpowiedzialny za obszar transformacji cyfrowej i nowych technologii.
Potencjalnym obszarem ekspansji tele-medycyny są rynki rozwijające się, czyli kraje Afryki i Azji. Tam dostęp do sieci komórkowej i szerokopasmowego internetu rozszerza się stosunkowo szybko. Przewiduje się, że 30 proc. populacji Afryki Subsaharyjskiej uzyska dostęp do sieci 4G w przeciągu pięciu lat.
– Możemy nazwać to przełomem. Dotarcie z pomocą medyczną tam, gdzie wcześniej było to utrudnione lub wręcz niemożliwe, będzie niedługo na wyciągniecie ręki – komentuje Dawid Krzysiak.
Potencjał drzemiący w zdalnej opiece medycznej dostrzegli także amerykańscy aktywiści i politycy. Swoimi działaniami chcą doprowadzić do tego, by ta była dostępna dla każdego. Ich celem jest sprawienie, by konsultacje lekarskie on-line zostały objęte ubezpieczeniem zdrowotnym.
Opieka medyczna on-line świeci triumfy również w Polsce, m.in. dlatego, że w sposób znaczący ułatwia dostęp do lekarza. – Nie zapominajmy, że Polska to kraj, w którym problem wykluczenia komunikacyjnego dotyka kilku, a nawet kilkunastu milionów osób. Wizyta w gabinecie oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów jest nie lada wyzwaniem, a możliwość uzyskania porady i recepty podczas rozmowy telefonicznej jest dla wielu osób jedynym rozwiązaniem – dodaje Krzysiak. – Polska, podobnie jak inne kraje, jest na najlepszej drodze ku cyfryzacji sektora medycyny.W ciągu ostatnich dwóch lat 62 proc. Polaków skorzystało z telemedycyny, porównując do mniej niż 10 proc. przed pandemią. Dzisiaj wracamy do gabinetów, ale przyzwyczajenia i umiejętność skorzystania z kanałów cyfrowych z nami zostaną.